Aler skoro Cię kocha, ufa Ci i jest szczęśliwy przy Tobie to w czym problem? Kochasz go czy nie? Bo jeśli nie to faktycznie jest problem... A jeśli tak, to razem wszystko przetrwacie
Kiedy ja mówie że chce odejść, on mówi że mnie kocha, kiedy ja mówie że mu nie ufam on mówi że mi ufa, kiedy ja mówie że nie jest szczęśliwa to on mówi że jest szczęśliwy,
ON, ON i ON !! A gdzie ja ? Żremy się jak pies z kotem, ale co tam :/ ważne że on jest szczęśliwy.
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 3 z 3.
Przechodziłam to dlatego jestem rozwiedziona i juz nie mam tego problemu:) po kilku latach stwierdzam ze to nie było wszystko potrzebne,tylko sie meczyłam a to co było miedzy nami powinno sie dawno skonczyc...i było jak u Ciebie,chlaliśmy sie jak cholera mało sie nie pozabijalismy tylko ze ja dodatkowo słyszałam jaka to nie jestem zła,siebie oczywiscie nigdy nie widział i nie miał sobie nic do zarzucenia..
U mnie jest to samo. 'Ja mam ochote iść...', 'Ja się nie wyspałem...', 'Ja jestem chory'... A to co u mnie chyba już nie istnieje odnoszę wrażenie. Tylko on i jego jajowanie. Swoją drogą lepiej, że kocha i że ufa niż miałoby być odwrotnie. Chyba.
Ja słyszę tylko dookoła rady, że mam siedzieć cicho i go nie drażnić. Więc dochodzę do wniosku, że najwidoczniej tylko zgadzając się na wszystko i nie wymagając niczego można być szczęśliwą. A może też nie? I jak w tym wszystkim nie zatracić całkiem siebie. Oto jest pytanie.
Tak czy siak, życzę jak najmniej kłótni.