Miś od swoich 2 urodzin postanowił chyba już definitywnie pożegnać się z wózkiem. Wszędzie gdzie idziemy On musi iść pieszo. Już nawet szelki w wózku nie działają. Powie Ktoś, że powinnam się cieszyć, ale na chwilę obecną nie potrafię. Więc się żale, może jak mi przejdzie to będę widziała więcej plusów sytacji niż mnusów. Wiecie jak teraz wszędzie jest daleko, a jak długo się idzie, ech...Dziś od Koleżanki wracaliśmy godzine, gdzie normalnie zajmuje nam to jakieś 20min. Swoją drogą jest dość wytrwały w tym chodzeniu:) Ja już dawno wsiadłabym do tego wózka:) A pewnie jak kiedyś go ze sobą nie wezme to Młody w sam raz będzie chciał na rączki. A jak:) Zróbmy mamie na złość - niech nie ma w życiu tak łatwo...No to chyba na tyle mojego marudzenia:)