Wracałam od Kumpeli z Młodziutkim. Dostał na drogę w woreczku cukiereczków. One się chyba Lentynki nazywają - nie wiem, nigdy nie pamiętam. W każdym razie w połowie drogi stwierdziłam, że już dość jedzenia, bo w domu obiad czeka. Oczywiście była wojna, bo Miś słodyczy tak łatwo nie odpóści:-) Już myślałam, że dał za wygraną, a tu nagle na cały głos krzyczy: no daj am! Chyba wszyscy przechodnie w promieniu 200m się obejrzeli. A ja myślałam, że się wkomponuję w kostkę brukową:-)
No i naprawioną mam pralkę - całe 130zł....