Minęło wiele czasu od tamtych wydarzeń. Nie zmienię tego co się stało, ale może to, że powiem Komuś sprawi, że będzie mi łatwiej. Pamiętam jak zobaczyłam 2 kreseczki na teście – omal nie zemdlałam ze szczęścia i przerażenia. Pierwsze usg na którym prawie nic nie widziałam. Kolejną wizytę, gdzie moja ślepota zobaczyła w końcu na monitorze bijące serduszko. Pierwsze ruchy dziecka i wyczekiwanie na następne. I sprowadzanie do pionu przez koleżankę: czego się tak cieszysz, przecież możesz poronić. Tak, wiedziałam że mogę. I cholernie się tego bałam, ale nie trzeba mnie było tak ostro do pionu sprowadzać…odbierać nadzieję. Wtedy nie miałam siły by zareagować. Nie potrafiłam tupnąć nogą.