Z racji faktu, że mam w tygodniu wolną tylko niedziele staram się ją spędzić jak najbardziej aktywnie z Mlodym. No i ostatnio mnie poniosło. Dzień zaczął się o 7.30. Po śniadaniu graliśmy w piłke - matka ma kondycje do bani, ale pomińmy to. Potem wycinaliśmy i wyklejakiśmy obrazki z gazet, bo oczywiście zapomiałam kupić kolorowego papieru. Na obiad wspólnie robiliśmy pierogi - przynajmniej taki był zamysł, ale większa część była bez farszu, więc nie wiem jak je nazwać.Póżniej poszliśmy do takiego klubu gdzie jest mnóstwo bajerów dla dzieci - tam nam chyba ze 3h zeszły - na szczęście ja nie musiałam być tam aktywna jakoś mega, bo bym chyba umarła. Ale Młody dzielnie walczył. Do domu niestety trzeba było Go nieść, więc wiecie Jego 15kg pezy moich 43 i było ciekawie. Nie wiem jak się doczołgałam do domu, ale dałam rade. I na koniec malowanie farbkami...dobrze, że Michałowi nie przyszło do głowy malowanie ścian - stanęło na kartkach i troche na panelach. Po kąpieli moje dziecko nie doszło do łóżczka - położył się ze zmęczenia na podłodze i zasnął....tak to było aktywne 12h :)