Wczoraj bylam z mezem u ginekologa,okazalo sie,ze bedzie chlopczyk.W pierwszym momencie szok.Gdy wyszlismy od lekarza ,niezaleznie ode mnie poplynely mi lzy.Nie byly to bynajmniej lzy szczescia,lecz zawodu.W mojej durnej glowie ubzduralam sobie,ze to bedzie dziewczynka,a moze chcialam ja tak bardzo chyba od zawsze. Po jakims czasie wlasciwie poczulam do siebie samej pogarde;Jak moge nie cieszyc sie z dziecka,kim kolwiek ono jest,najwazniejsze,ze jest zdrowe.Inni nie moga miec wogole dzieci badz tez sa chore,a ja wybrzedzam.Jeszcze przed zajsciem w ciaze,widzac na ulicy czyjes malenstwa-obojetnie czy byl to chlopiec czy dziewczynka-zazdroscilam,ze dane kobiety juz doswiadczaja macierzynstwa.Teraz sa we mnie sprzeczne uczucia-ulga,ze jest zdrowe,milosc,ale jednoczesnie niewystarczajace poczucie szczescia.Bynajmniej nie takie jakie chyba powinnam czuc.Powoli zaczynam akceptowac to co dal mi Bog,i szczescie z posiadania chlopczyka zaczyna wzrastac.Jednak to powinno byc chyba od razu,dlatego czuje ogromne wyrzuty sumienia,pogarde i nienawisc do siebie,bo nie jest to zgodne z moim sumieniem.Czy ktoras z Was miala podobne odczucia czy jednak jestem w tym wyobcowana i faktycznie taka zla?
Komentarze
(2008-04-15 18:28)
zgłoś nadużycie
(2008-04-15 21:47)
zgłoś nadużycie
(2008-04-16 13:25)
zgłoś nadużycie
(2008-04-16 13:26)
zgłoś nadużycie
(2008-04-19 23:39)
zgłoś nadużycie