Bardzo sie ciesze,ze mimo tego co przezylas to wszystko skonczylo sie happy endem:) Teraz to juz tylko moze byc coraz lepiej:) Gratulacje:)
Dnia 04.02.2013 o godzinie 11:35, 13 dni przed planowanym terminem porodu, przyszedł na świat przez CC Nasz Kochany Synek Ernest – 2600g, 53cm. Kochamy Naszego Skarbka nad Życie Teraz uczymy się siebie nawzajem
W czwartek 31.01.2013 poszłam rano na wizytę do Lekarza. Zgodnie z planem, Pan Doktor zdjął pessar i ku mojej radości od razu odstawił wszystkie leki. Ożyłam, od razu poszłam do sklepu, pojechałam do Rodziców – po 3 miesiącach leżenia na podtrzymaniu, był to dla Mnie suuuper spacer. W piątek poszliśmy z Mężem na USG, wszystko było ok. W sobotę przestałam czuć ruchy Dziecka, a brzuch był cały czas twardy, jak skała. Nawet kawa i czekoladki nic nie pomogły, Mały nadal nic się nie ruszał. W niedzielę zdecydowaliśmy pojechać na odpłatne KTG do szpitala, żeby się upewnić, że jest dobrze. Torby nawet nie braliśmy ze sobą. Pani Położna na IP próbowała znaleźć tętno, ale nie mogła! Nagle posadziła Mnie na wózek i szybko na górę, na porodówkę! To było okropne!!! Ale na porodówce Położne od razu znalazły tętno, ulżyło – choć Mąż już w między czasie pojechał po torbę. Na KTG było ok, chciałam wrócić do domu, ale Położna stwierdziła, iż musi poradzić się Lekarza, bo zapis jest śpiący – Maleństwo mało się rusza. Przyszedł Pan Doktor i oświadczył, iż jeśli chcę wrócić do domu, to muszę podpisać oświadczenie, że biorę na swoją odpowiedzialność, jakby coś się stało. Od razu zmieniłam decyzję – skoro nawet Lekarz tak mówi, to musi być coś nie tak. Okazało się, że mam już 2cm rozwarcia, a w czwartek nie było nic. Kontrolowali tętno co jakiś czas, a wieczorem wzięli Mnie na test oxy sprawdzić, czy łożysko jest wydolne. Około 23 wróciłam na salę, potem wzięli Mnie na USG. Jak tylko kładłam się na plecach, tętno zanikało. Po USG znów badanie, rozwarcie na 3cm. Pani Doktor oznajmiła, że jutro mam być na czczo, będą wywoływać poród. Nie wiedzieli, dlaczego moja macica jest w ciągłym napięciu – na KTG cały czas 40, poniżej nie schodziło. Rano po obchodzie Ordynator wziął Mnie na badania, powiedział, że zaraz na porodówkę. Pytam, czy dzwonić po Męża, na co On, że jeszcze zdążę. Więc poszliśmy na trakt, tam podłączyli oxy, skurcze do 70, których wcale nie czułam… Jedyne co, to niesamowity ból w pachwinach, rwało strasznie. Pan Doktor zaglądał co i rusz, po 2 godzinach kazał Mnie rozpiąć z pasów i zbadał, było 4 cm rozwarcia, zaczęła już krew lecieć, czyli coś ruszyło… Kazali położyć mi się na plecach, żeby znów podłączyć KTG i już nie mogli znaleźć tętna!!! Doktor wyszedł i za sekundę wrócił oznajmiając, że u Mnie jedyne rozwiązanie to CC, Maluch zanika! Szok!!! Telefon do Męża, przyjeżdżaj, biorą Mnie na cięcie! Nagle wchodzi anestezjolog, tu zgoda na znieczulenie, na CC, położne szybko zaczęły Mnie golić, cewnik i na łóżku wywieźli do sali operacyjnej. Tam kazali mi usiąść na łóżku jak kot i znieczulenie w kręgosłup. Latałam cała ze strachu, anestezjolog prosił, żebym się nie ruszała, a moja ciało samo drżało całe na maxa!!! Kazali się położyć i kuli brzuch pytając co czuję – ja mówię kucie, i parę razy tak, a ja nadal czuję kucie!!! Anestezjolog już przyłożył mi maskę, a ja czuję, jakby coś ze Mnie wyrywali… I mówię boli…. A potem urwało się wszystko. Obudziłam się, Mojego Synka już nie było, ja zaszyta. Tylko Lekarze powiedzieli, że Synek na świecie i troszkę miał problemów z oddychaniem. Popłakałam się jak bóbr ze szczęścia i ciągle dziękowałam Lekarzom. Synek Ddstał 7/10 pkt, a za moment 8 i 10. Musieli mu troszkę pomóc, bo nałykał się wód płodowych. Moja macica była cały czas napięta, nikt mi nie powiedział, jaka mogła być tego przyczyna… Mąż pierwszy widział Synka, nie było mi dane przytulić go zaraz po porodzie Nikt nie wiedział, że idę rodzić. Siostra cioteczna przyjechała akurat do Mnie w odwiedziny do szpitala i los chciał, że była drugą osobą, która widziała Ernesta… Od razu Mąż zatelefonował do Moich Rodziców, wszyscy w szoku! No a potem, kroplówka za kroplówką… Moja cukrzyca ciążowa zakończyła się tak szybko, że musiałam glukozę dostawać w kroplówce, bo cukry za niskie. O 2 w nocy postawili Mnie na nogi, przeszłam 5m, a dalej radź sobie sama… Koszmar, o 7 rano druga Kobieta z sali po CC pomagała mi iść do toalety, a około 10 Mąż podnosił z łóżka. Łzy leciały jak groch, ale WARTO, NA TAKIE CHWILE CZEKA SIĘ CAŁE ŻYCIE!!! Potem dostałam gorączki, infekcja, odseparowali Nas na sceptyk, na oddzielną salę… Czułam się tragicznie, jeszcze dzień po porodzie z tymi szwami musiałam wejść na fotel, bo Mnie badali… Antybiotyk dożylnie, potem w tabletkach – całe szczęście infekcja złapała tylko Mnie, a Synek był i jest cały i zdrów J Kochamy Naszego Skarbka nad życie, tak długo o Niego walczyliśmy…
Komentarze
Wyświetlono: 11 - 20 z 26.
aneczka jeszcze raz gratulacje!!! Swoje przeżyłaś byłaś bardzo dzielna ! Ważne, że juz jesteście razem i że wszystko się dobrze skończyło
Piękny chłopczyk, gratulacje :)
Ojej, sama sie zestresowalam czytajac co przezywaliscie...cale szczescie ze bylas w szpitalu i tak sie wszystko dobrze skonczylo- synek sliczny, pozdawiam:)
Gratulację! Jak czytam caly opis Twojego porodu zaczyna mi się przypominać mój :) Miałam bardzo podobną sytuację.
Dużo zdrowia życzę dla Was obojga!!! :*
Od nas również raz jeszcze gra-tu-la-cje cieszę się, że wszystko skończyło się dobrze, teraz będzie tylko lepiej, pamiętaj POZDRAWIAMY
Gratulacje:)
Gratuluję i życzę zdrówka dla Was :)