home... sweet home... :)
No i jestesmy w domu... Majeczka urodzila sie 8.12 o 10.54. Niestety, albo i stety... skonczylo sie cesarskimm cieciem. Ale ciesze sie, ze wszystko w porzadku.
Mała wazyla 4200 i miala 58 cm. Wiec jak na kobietke, to calkiem sporo :)
Och... jakie to moje małe szczescie jest kochane. nawet jak wrzeszczy. A glosik ma donosny, po mamusi :)
I straszny z niej pieszczoszek. Po jedzeniu musi sie przytulac.
A i powiem Wam, ze małzonek mnie zaskoczyl... Zarzekal sie, ze pieluch nie bedzie zmienial, a jednak... :) Robi to, i to sam :) Nawet dwa razy nie musze mowic, tylko od razu leci :) A dzis w nocy, jak spalam, a mala zaczela kwilic, to przybiegl z drugiego pokoju i mi ja podal do piersi... Jednym slowem... ZWARIOWAL na Jej punkcie :) A ja, glupiutka, tak sie balam... :)
Przyszle mamusie. trzymam za Was kciuki!!