o jaaacie jakie to słodko :) aż mi sie łezka zakręciła :)
Wiedziałam, że warto czekać na ten opis :D
Gratulacje po raz kolejny :*
Minęło juz troche czasu ale obiecałam, że napisze i wkońcu znalazłam chwilę :D
Wszystko zaczęło się 24 listopada po godzinie 16, miałam jakieś dziwne skurcze, które nie trwały długo i nie były bardzo bolesne, ale już czułam, ze cos się wydarzy. Wcześniej nie miałam żadnych skurczy przepowiadających wiec miałam nadzieje, ze to znak :)
25 listopada o 4:30 obudziły mnie mocniejsze skurcze, akurat Andrzej wybierał się do roboty, ja nie mogłam zasnąć i liczyłam czas. Co 30-20 minut łapały mnie lekkie bole trwające kilka sekund. Po 8 Andrzej wrócił z pracy, powiedział wszystkim, ze rodzę i kazali mu jechać do domu. Po 9 przyszła położna, stwierdziła, ze to pewnie skurcze przepowiadające skoro dalej są co 30-20 minut, juz mi się płakać chciało bo ból był silniejszy i się tak męczyłam do 16. Poszłam pod prysznic, oblewałam sie wodą o 18 skurcze co 20-15 minut, późnej co 10, już nie mogłam wytrzymać. Andrzej każe mi iść do szpitala, stwierdzam e to pewnie dalej przepowiadające i nigdzie nie idę. Wziął telefon, włączył stoper i zaczął Mierzyc czas co ile skurcze, ile trwają, tak się bałam, ze trochę oszukiwałam, ale nie wytrzymałam i po 22 poszliśmy do szpitala, na piechotę, po drodze skurcze co 5 minut, myślałam, ze się osram za przeproszeniem.
W szpitalu od razu sprawdzają rozwarcie - 9 cm, wypełniam dokumenty, kładę się na łóżko, czekam na przebicie pęcherza, podłączają oksytocynę i nagle czuje jak oblewam się cieplą wodą i zaczyna się prawdziwa impreza! Andrzej trzyma mnie za ręce, cały czas mówi, położna każe złapać się za uchwyty, przyciągnąć się i przeć. Wszystko robiłam nie tak jak trzeba ;p byłam w szoku, tak krzyczałam, ze chyba cały szpital mnie słyszał. Mówię tylko musze iść kupę, musze iść kupę. Andrzej do mnie, to normalne daj spokój, dobrze ci idzie, dasz rade. Lekarz do Andrzeja „Proszę nie zastępować położnej i stanąć z boku”. Prę, prę. Krzyczę, prę. Nagle czuje ostry ból i zaczynam krzyczeć jeszcze bardziej, położna mnie rozcięła. Kobieta obok sprawdza tętno dziecka, nic nie słychać, tak się zestresowałam, że w końcu wzięłam się ostro do roboty i nagle poczułam ulge, zaczęłam płakać i trzęsłam się z zimna. „Nigdy więcej dzieci!” Dali mi córkę na chwilę, pocałowałam ją w końcu mogłam powiedzieć jej siemka (: Andrzej przeciął pępowinę, zaczęli mnie szyć, było zimno ale o niczym innym nie myślałam, chciałam ją znowu zobaczyć.
Zuzanna urodziła się 26 listopada o godzinie 0:05. Choć wydawało mi się, że to trwało wieki, to podobno sam poród zajął tylko 20 minut. Zawieźli mnie do pokoju, gdzie nie mogłam się ruszać do 5 rano. Szybko udało mi się jeszcze zrobić zdjęcie Zuzy, powysyłałam wszystkim i po 3 poszłam spać. Rano babka , która odbierała mój poród przyszła sprawdzić czy wszystko ok i była bardzo oburzona, ze zakrwawiłam łóżko :/ Nawet nie chce mi się pisać co dalej się działo (:
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 5 z 5.
Gratulacje, ja żałuję że nie udało mi się urodzić naturalnie, jaka słodka ta Twoja kruszynka :)
zawsze czekalam na Twój poród ;) widze ze przezycie mimo bólu było piękne :) tez zaluje ze nie moglam sama urodzic synka . gratulacje!
Gratuluję. :)
Śliczna córcia taka malutka. :)
Ja mimo wiieelkiego bólu dobrze wspominam poród i od razu stwierdziłam, że chcę kolejne, taka ta chwila tuż po pięęękna ;P
ja po porodzie juz stwierdzilam, ze nie chce rodzic wiecej, ale teraz po 2 miesiacach chcialabym miec znowu dziecko, a nawet jakbym byla bogata to zrobilabym jeszce 4 :D