16 czerwca 2010 lekcja pływania ostatnie miesiące na permanentnym wkurwie. zaczyna to już być męczące. i nudne. krótkie momenty radości, gdy Bączek śmieje się w głos, a ja płaczę ze śmiechu, nie wystarczają, by mieć ogólne poczucie bycia w sumie szczęśliwą. wczorajsza rozmowa mobilizuje do zmian. jeszcze nie wiem, jak. i od kiedy. ale jestem temu bliżej, niż dalej. pomału się otrzepuję by stanąć do walki. ale innej, niż dotychczas. nie takiej, która pozwala się utrzymać na powierzchni. skoro już jestem w tym bagnie, to muszę (chcę?) się nauczyć pływać. i to w dobrym stylu. poniżej – Moje Cudo we mnie wpatrzone :D w dniu chrztu.