Myślę, że większość kobiet to przechodzi. Ja tak miałam przez pierwsze 2 miesiące, później wszystko się unormowało odrobinę, mały ładnie spał w nocy, bawił się w dzień. Teraz od misiąca jest jeszcze gorzej niż na początku, pobudki co 20 minut w nocy, płacz... do tego waży już 9kg więc noszenie go nie jest łatwe. Również czasami czuję frustracje i żal do całego świata. Np. wczoraj miałam bardzo ciężki dzień, w końcu mały zasnął około 21, zaczęłam w końcu sprzątać i robić pranie resztkami sił dosłownie i marzyłam tylko o tym żeby się położyć. Kiedy w końcu się położyłam o 23 to on się obudził gotowy do zabawy. Usypiałam go dwie godziny. Spał znowu pół godziny i znowu sie obudził i tak calą noc. Dzisiaj to nawet ja płakałam w nocy z bezśliności.
Ja się pocieszam że to nie będzie trwało wiecznie, że w końcu trochę podrośnie i wszystko wróci do normy. A jest tak rozkosznie słodki że wynagradza mi te wszystkie katusze.