:)
Dobra, postanowiłam napisać jak mi było zanim zapomne :D
wstałam ok.9.30 w środe 11 stycznia i poszlam do łazienki usiadlam na wc i ups... cos mi leci ale bez kontroli ;p właczyla mi sie lampka zeby poobserwowac, ale nawet gdybym nie miała zamiaru to nie byłoby szansy nie zauważenia że coś ze mnie wycieka. weszłam na forum i was spytałam o opinie, no i tak pomyslalam zeby napisac do mamy smsa ze chyba mi wody odeszly :D a ze mnie cieklo i cieklo, w miedzyczasie przyjechal kamil posiedzielismy zjedlismy i ok 13 wyjechalam do szpitala, byłam na miejscu ok. 14-15 potem na IP 15 min czekania, i o zgrozo... lekarz ktory mnie badal jak do swini podchodzil... podczas badania sie poplakalam z bolu , zaczela leciec mi krew oprocz wody, potem wywiadzik i gadki na temat czy to nie zawczesnie na dziecko... jakby to byla jego sprawa... ;/ rozwarcie na ok. 2,5 cm po 17 bylam na porodowce 0 skurczy , odrazu podlaczyli mnie do kroplowki i dali pierwsza dawke antybiotyku, pottem druga kroplowka i oksytocyna najpierw pomału co godzine poltorej kolejne dawki antybiotyku lewatywa zwiekszanie dawki oksytocyny i w koncu zaczely sie lekkie skurcze, minimalne rozwarcie ale twarda szyjka, i sie meczylam dalej... nie chcialam spac, pozniej zalowalam... dalej nie pametam godzin... dostalam papaweryne na zmiekczenie szyjki i jakies dwa czopki na zmiekczenie i rozwarcie ale rozwarcia jak nie bylo tak nie bylo...dalej zwiekszali mi dawke oksytocyny skurcze dawaly w kosc ale dopiero ok. staly sie bardzo dokuczliwe, pierwsze znieczulenie... tylko lewa strona znieczulona ale dalam rade sie przespac godzine obudzily mnie mocniejsze skurcze , jakies pol godziny potem moze godzine dostalam kolejnaa dawke znieczulenia... kolejna godzina snu kolejne obudzenie sie przez bol... rozwarcie na 5 cm chyba i twarda szyjka... po dwoch godzinach meczenie sie z bezwladnymi nogami skurczami itd dostalam nastepne znieczulenie, dalej tak samo do dupy... skurcze czulam... za to nie czulam ze musze siku i 0 wladzy w nogach... kolo 8 zaczelky sie skurcze parte... kazali mi na niewladnych nogach stac i lekko przec. bo wczesniej kolo 7.30-40 mialan 9 cm. kamil i mama mnie podtrzymywali a ja prawie mdlalam... zwymiotowalam a potem pozwolili mi sie polozyc i przeczekiwac parte... masakra ;/ i zaczelo sie... nie wiem o ktorej, wszystko mi jedno bylo... parłam moze 8 razy az kazali mi spojrzec miedzy nogi i zobaczylam dziecko... potem skurcz i tylko mowie "no wyjmijcie je juz!" no to wyjeli i slysze "siusiak!" i połozyli mi go na brzuchu... byl caly w krwi i sluzie siny i sliski ale tak slodki jak zadne dziecko
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 2 z 2.
mały jest prześliczny !! :))) ale jak przeczytałam to wszystko to zaczęłam bac sie porodu normalnie aaaa :( :DDD