Rozumiem taką sytację jak to jest jak wali się cały świat na głowę. Doskonale rozumiem... U mnie było całkowicie odwrotnie, moim marzeniem było posiadanie dziecka. Ot taki paradox. Współczuję z powodu taty bardzo bardzo... Ps. bardzo ładna z Ciebie kobieta
Dwie kreski na teście zrobionym w macdonaldzie...od tego zaczęło sie moje bycie matką. Wyłam wtedy jak bóbr, na pewno nie ze szczęscia. Swiat mi się zawalił. Nie, nie to nie będzie kolejna historia o tym, że byłam za młoda, że nie miałam gdzie mieszkać, a ojciec dziecka się ulotnił. Wręcz przeciwnie- miałam już wspaniałego faceta, miałam dobrą pracę, dom i jedynie 23 lata. Wiedzialam skąd się biorą dzieci, nie zawiodło zabezpieczenie, a mimo to byłam w ciązy! ja, osoba, która nigdy nie chciala miec dzieci. Byłam totalnie załamana. I wcale mi to szybko nie przeszło. Nie poczułam instynktu macierzyńskiego, nie poczułam się odpowiedzialna za tego malutkiego człwoieka. Poczułam się oszukana. Poczułam, że zycie właśnie wymknęło mi się spod kontroli.
Nienawidziłam siebie w ciązy, nie znosiłam kkretyńskich pytań o moje wyniki, o ilośc kopniaków. Dlaczego ludzie myśla, że kobietę w ciązy rajcuje takei wypytywanie, macanie po brzuchu? przeciez to moja sprawa czy mam infekcję pochwy, czy dzieciak mnie kopie po pęcherzu czy po jelicie. czułam się w ciązy jak dobro narodowe, jakby przestała być człwoiekiem, który ma prawo do własnej tożsamości
. Stałam się inkubatorem. Ja- kochająca niezalezność ponad wszystko. Wmawiałam sobie, że przeciez musze się cieszyć, że mam dziecko z ukochanym mężczyzną, że przeciez to dziecko kocham nad zycie. Im bardziej wmawiałam sbie tę radośc, tym bardziej ona nie przychodziła. Przełomem okazał się słoneczny poniedziałek, kiedy to zadowolona z awansu w pracy ( mimo ciązy) odebrałam telefon od siostry. I wtedy tez dowiedziałam się, że mój tata, z którym jeszcze rano rozmawiałam, umarł. Tak po prostu, na zawał. Człowiek, który bez zastanowienie dałby się za mnie zabić. Człowiek, którego kochałam tak bardzo. Umarł. Zostawił moją mamę po 40 latach małzeństwa. Zostawił mnie i swojego jeszcze nienarodzonego wnuka.
Czy był happyend mojego "nie-blogosławionego" stanu? o tym następnym razem. To na zdjeciu, to ja-już jako matka. A ten język to dla wszystkich nawinych
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 9 z 9.
......ja sobie wmawiam , ze powinnam byc szczwsliwa z racji bycia w ciazy ale niestety nie jest tak. Tak na prawde wszystko dla dziecka pokupowal moj facet [kolory,ksztalty,fasony] , ktory nie moze sie doczekac Naszej corki. Nie nawidze mowic ; moje dzieciatko , skarbek i tym podobne. Nie mam zadnego uczucia a te kopniaki , ktore sa mocniejsze z dnia na dzien wprawiaja mnie o nerwy. Nie mam ochoty karmic jej piersia i szczerze to mam nadzieje , ze nie bede miala mleka...wiem hujowo to brzmi ale jestem zla . Gdy tutaj zagladam i czytam wypowiedzi przyszlych matek , jak to nie moga sie doczekac dziecka to smieje sie bo nie wiem czy one tak specjalnie gadaja czy to ja jestem pierdolnieta....ale chyba tak bo szczerze to wolalabym zamieszkac sama z moim kotkiem znajda i starym niestety zgrzybialym juz szczurkiem..;[ a jak plachta na byka dziala na mnie matka mojego faceta , ktora kupuje duzo rzeczy dla dziecka i to w wiekszosci brzdkich.Mam ochote to pozbierac i rozpalic ognisko pod jej blokiem mmmm :] mam jednak taka cicha nadzieje , ze bede dobra matka , bede sie starala chociarz. Chce juz urodzic i to bardzo!!! bo mam zamiar wrocic do mojej dawnej sylwetki k...a! na tym mi najbardziej teraz zalezy. 40 kg mniej i puby z moim facet jak kiedys. Nie doroslam mimo 24 lat do bycia matka. Zajebiscie mi przykro .
Pozdrawim
Świetnie się czyta.
W końcu pisanie to praca autorki
Kiedy byłam w ciązy dotarło do mnie z pełnią stanowczością, że jestem popierdolona. Naprawdę.
Dobrze jest poczytać w końcu coś mądrego.
ja tez lubie Twoje pisanie..nie Ty jedna jestes popierdolona..pozdr.
Fanta jest jedyna w swoim rodzaju i nie ma zadnej innej takiej popierdolonej.
To przykre,ze nie zdazyl ojciec poznac wnuka ale z góry sobie patrzy.
Podziwiam Cię za te sukcesy życiowe. Za to,ze chcesz i masz
Bardzo fajnie piszesz to raz. Znam to uczucie. Nie moglam zaakceptowac ciazy przez dobre kilka miechow. Wszyscy mowili mi jak mam sie czuc, ze mam sie nie denerwowac i myslec o dziecku bo samo urodzi sie nerwowe...
Nie pasowalo mi to ze tak jak to Ty okreslilas, stalam sie inkubatorem. Ze moje uczucia sie juz nie licza..ze jestem jedynie skrzynia pelna skarbow. Kawalkiem pudla ktore bez swojej bogatej zawartosci, rownie dobrze mogloby byc wyrzucone w kat, lub oddane jakiemus staremu amatorowi antykow.
Nie zmienily tego pierwsze kopniaki..wrecz przeciwnie. Bylam wkurzona ze musze non stop latac do kibla, ze pojawiaja mi sie rozstepy na niegdys jedrnym ciele. Ze moje cycki-kiedys duma-dzisiaj staly sie dwoma worami 'do pepka'..
Nie wiem wlasciwie co sie zmienilo od niedawna. Chyba fakt ze nie uklada sie z moim mezczyzna zblizyl mnie do dziecka. Sama jestem bardzo zzyta z moja mama...i tak..wyobrazilam sobie jak to za kilkanascie lat na moim miejscu siadzie moje dziecko, a ja zasiade na miejscu mojej mamy i poprowadze tak samo wyczerpujaca rozmowe o zyciu jaka przeprowadzalam jeszcze niedawno. Tylko role sie odwroca.. Tylko tym razem, to ja bede tym kims najwazniejszym, najmadrzejszym, najpiekniejszym.. Tym razem to ja bede autorytetem, zywicielem. Tym razem to ja bede matka.
I...dobrze mi z ta mysla:)
Pozdrawiam :)