tak czy siak dziadkowie powinni wiedziec ze maja wnuka a co oni zrobia z ta sytuacja to juz wylacznie od nich zalezy .
W środę wysłałam list do dziadków. Ale dopiero dziś zrozumiałam, że to był idiotyczny pomysł. Chyba dopiero dziś tak naprawdę zrozumiałam, że popełniłam błąd. Czuję, a nawet jestem pewna, że to obróci się przeciwko mnie. Przecież ten Jego paskudny charakter On skąź musiał odziedziczyć, mieć jakieś wzorce. A od kogo dzieci najczęściej się uczą? Od rodziców. Kiedyś mi wspominał, że ma surowego ojca. Czego ja się spodziewałam pisząc ten list? Że moje ukochane dziecko będzie miało babcię i dziadka? Że go pokochają? Że będą chcieli by był częścią ich rodziny, życia? Idiotka ze mnie totalna. Nie zależało mi już na tym by Tatuś wrócił, by stał się ojcem. Na to jest już za późno. Pewnych ran, słów i czynów nie da się wybaczyć, nie da sie o nich zapomnieć i żyć jak gdyby nigdy nic.
Bez sensu jest to wszystko. Im bardziej się starałam tym gorzej wychodziło. Teraz czuje się lżejsza od ciężaru którym była ta tajemnica przed Jego rodzicami. Choć to i tak nic nie zmieni chyba byłam im to winna. Oczywiście, ze zawsze pójdą za synem w końcu to ich idealny syn, nieskazitelny, niezawodny, tak dobry, tak nieomylny i tak doskonały, aż perfekcyjny. Zawsze najlepszy w rodzinie, w szkole był najlepszy, no ideał. A ja, ja to jestem tą złą i pewnie w ich oczach już zawsze będę.
Tak strasznie mi przykro, smutno, kiedy nikt nie widzi płaczę. Nie chce by synek widział moje łzy ale czasem po prostu nie potrafię ich ukryć. Taka stara krowa a tak wszystko paprze. Chciałam tak niewiele od życia. Mieć dom kochającą się rodzinę. Widocznie nie wszyscy mogą to mieć. Może niektórzy na to nie zasługują. Ja chyba od poczęcia mam zapisane by być męczennicą. Idiotka ze mnie co użalam się nad sobą a przecież to moja wina. Gdybym nie wybrała sobie Jego to by tego nie było. Ale skąd mogłam wiedzieć, no skąd?
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 4 z 4.
Dobrze zrobiłaś. Tu nie chodzi już o to, by nagle przyjęli Was do siebie i będziecie żyli długo i szczęśliwie. Chodzi właśnie o to, że mają prawo wiedzieć.
Dobrze. A może się pozytywnie zaskocysz? Może oni, skoro są surowi, wymagający i niby próbowali dobrze wychowac syna (by się uczył, osiągnąl coś itd.), to wzbudzi to w nich jakieś uczucia. PRzejrzą na oczy, porozmawiają z nim, dowiedzą się, że to prawda. Może ich coś ruszy. Może chcieliby miec wnuka.. kto wie.. Eh.. ciężka sprawa.. Współczuję raz jeszcze. Nie dziwię Ci się, że płaczesz, ale bądź silna. Wszystko się ułoży na pewno w przyszłości!
Dużo sprzeczności w tym co piszesz. Co do listu; nie żałuj, przynajmniej wyrzuciłaś to z siebie, sama piszesz że Ci lżej. No i zobaczysz na czym stoisz ;) tak naprawdę, takie "gdybanie" często jest mylne. Oczywiście, to co Cię spotyka jest przykre i boli, ale nie oznacza to, że musisz przyjąć rolę męczennicy. Możesz stać się przez to silniejsza, możesz czerpać wiele radości z macierzyństwa, możesz również zrobić coś dla siebie. Możesz być spełniona i szczęśliwa :)