Kolejny dzień leżę w łóżku. Plecy dały trochę spokoju, mimo że nadal je czuję. Brzuch robi swoje. Mam uczucie co jakiś czas jakby mi w środku pływał balonik. Na dodatek dzisiaj chwilę temu poczułam straszny ból w podbrzuszu, później jakby balonik miał wypaść i zrobiło mi się słabo, zaczęło mi się kręcić w głowie. Teraz zostało nadal kłucie z lewej strony, aż w nodze czuję. Moje piersi po dzisiejszej obserwacji mają nadal siatkę nasyconych kolorem żył, które widoczne są nawet na otoczce, na której są duże grudki. Sutki trochę przyciemniały. Aż chciałam iść kupić test, ale chyba jakoś wytrzymać muszę do soboty chociaż.
Powoli będę musiała się przygotować do syna 3 urodzin. Niby ma 11 grudnia, a impreza 15 grudnia, ale trzeba zrobić listę zakupów. Wysłać swojego po to wszystko, a i tak pewnie coś przeoczymy i będziemy latać na zmianę po sklepach. Dużo osób nie będzie, ale i tak trzeba ich jakoś ugościć. Jeszcze wymyśliłam sobie, że zrobię sama tort. Pokazałam Łukaszkowi kilka wzorów i tutaj moje szczęście, że wybrał boisko do piłki nożnej, a nie np Zygzaka McQueena :)