Dziś Sebek miał wolne, i miałam nadzieję że jakoś fajnie spędzimy dzień bo pogoda całkiem całkiem. Rano jeździł załatwiał swoje sprawy, koło 11.30 zaczął robić przy aucie. Koło 13 mieliśmy jechać do McDonald's (taki mały bonus dla Zuzi) ale przyjechał kolega, i siedział z kolegą. Kolegą pojechał a on dalej robił przy aucie. W rezultacie pojechaliśmy koło 16. Sam powiedział że 3h spędził przy aucie. Ja w tym czasie cały czas się zajmowałam dziewczynami, no wiecie, standardowo przy 3 latce i raczkujacym niemowlakiem. W końcu w tym mcdonaldzie było ok, nawet się Karina chwile zajął, aż w końcu zjadł i już mu się zaczęło pieluch że chce do domu bo zmęczony, bo nie wyspany mamy się pospieszyć. Ona zawsze kończy pierwszy. Ja skończyłam i robiłam dziewczynkom trochę zdjęć, to się oburzył że po co aż tyle zdjęć im robię (on nigdy nie robi więc nie wie jak trudno jest o fajne zdjęcie małego dziecka). No chuj, olewam i pytam czy chce iść na papierosa, a on burzy się że nie bo chce jechać do domu, nie idź zapalisz sobie w domu. Mówię nie, Zuza i tak jeszcze ja, ja idę palić. W końcu jechaliśmy do domu, znowu cos powiedział że mnie wkurzył i wyciągnęłam telefon i zaczęłam grać, to ni go zabrał. Wow. Jakie to dojrzałe. W domu chwile posiedział w salonie i pojechał zrobić zdjęcia aut na sprzedaż. W tym czasie miałam czas dla siebie,20min, bo Karina akurat zasnęła. W końcu. Wrócił i siedział z telefonem, ja zajmowałam się Kariną. Znowu wyszedł do auta bo ktoś był zainteresowany kupnem, a nigdy nie schodzi szybciej niż 30 min, no i oczywiście nie było go ponad pół godziny, a ja znowu sama z dziećmi. Wrócił do domu i? Usiadł w salonie. Przyszła 20 on wziął Karine na chwilę a ja poszłam uszykować Zuzce kąpiel. Przyniósł Karine, nawet raczył rozebrać i włożył mi do wanny. No to co, umyłam je, uszykowalam do spania, i w tedy miałam 15 min dla siebie. S siedział na sofie nadal telefonem w ręce, Karina siedziała w wózku, Zuzką się bawiła. Wchodzę do salonu a Zuza mówi 'mamus, muszę nakarmić moją dzidzie (lalkę), dzidzia jest głodna. Ja też jestem głodna mamo.' Super, nawet nie mógł dziecku zrobić kolacji. Wow. W sumie, czego ja się spodziewałam, w końcu często tego nie robi. No to do kuchni zrobić Zuzi kolację, słyszę że Karina płacze, myślałam że S ja weźmie, ale nie, ja myłam garnek a on przyprowadził wozek do kuchni. Super. Źle się czuję i jeszcze mi Karina płacze za plecami. No jasne, pewnie jest głodna. No to zrobić jej mleko, w między czasie najpierw umyć butelkę, później z nią na rękach (żeby nie płakała) uszykować jej mleko. Zuzy kolacja się ugotowała więc musiałam pokroić kiełbasę z Kariną płaczącą w wózku. Ale nie ważne, jest, udało się, kolacja dla obu gotowa. Zuzi ładnie je, ja chce nakarmić Karine, a ona kilka łyków i się wygina bo nie jednak nie jest głodna. Super. No to kładę ją na ziemię bo ona chce się bawić. Szybki papieros z Kariną przyklejona językiem do drzwi balkonowych (wygląda w tedy komicznie ale bosko, mój mały słodziak). No to co, czas posprzątać w salonie po całym dniu zabaw. Pomogłam Zuzce z zabawkami, wyniosłam papierku etc, odkurzyłam. Kolejną próba nakarmienia Kariny skończyła się fiaskiem, dalej nie chcę jeść. W między czasie Zuzą mówi że idzie spać, chce mleko, robię mleko w tym czasie Kariną znów płacze w wózku, Zuza idzie do łóżka, po czym znów wraca na dół. Pięknie. Ale ale, gdzie w tym czasie jest tata ktoś zapyta. Otóż tata w tym czasie siedzi w garażu z kolegami z pracy. Brawo tata! Zajebiście. Wraca i oczywiście niezadowolenie bo Zuza nie śpi. W końcu udaje mi się ja przekonać żeby poszła spać, ale pyta czy może w moim łóżku, mówi ok. Jest, udało się. 23:30 Zuza śpi. Karina natretnie chciała do taty który, a jak ze, siedział na sofie, więc siłą rzeczy musiał ją wziąć na ręce. No więc na reszcie mój ulubiony moment dnia, chwila dla siebie w ciszy i spokoju. Ale ulga. W końcu Kariną się uspokoiła, i ułożyła u taty rękach do spania. Jest. Północ i Karina również śpi. A ja padam na twarz. W ciągu dnia było więcej sytuacji gdzie S miał do mnie pretensje, ale jestem zbyt zmęczona żeby sobie przypomnieć wszystkie sytuację. I wiem że jutro będzie tak samo. Może trochę lepiej, a może trochę gorzej. Zobaczymy jutro wieczorem.
Dobranoc.