Ja mam to szczęście że mój szkrab jest grzeczny. Od samego początku jak wróciliśmy do domu nie nosiłam go non stop, nie przyzwyczajałam do tego. Teraz Miki dostaje jeść kładę go w leżaczek i po prostu leży zabawia się zabawkam i nie płacze. Ja mam czas żeby posprzątać dom, ugotować obiad, zająć się pisaniem pracy licencjackiej no i oczywiście na zabawę z moim brzdącem. Noce też przesypia coraz lepiej ma stałą pore kąpieli i po niej zasypia aż na 5-6 godzin .Ja nastawiałam się że będzie trudniej :)
Zainspirowana jednym z pytań dnia dzisiejszego postanowiłam przelać parę myśli na bloga.
Pytanie brzmiało mnie więcej- Gdy masz już dziecko powiedziałabyś że:
a) nie sądziłam, że będzie aż tak źle
b) myślałam, że będzie o wiele gorzej.
bez zastanowienia odpowiedziałam A. Taka jest przykra prawda..
Miałam do tej pory styczność z maluchami, bo w zasadzie uczestniczylam w wychowaniu dwojki mojego rodzeństwa, oprócz tego byłam nianią więc myślałam sobie, ze jakoś to będzie bo przecież zajmowałam się już dziećmi i sprawiało mi to nawet przyjemność.
A jest ciężko, nie ma się co oszukiwać. Nie ma czasu na sen, nie ma czasu na jedzenie, do toalety chodzę jak już po nogach leci i to czasem z małą na rękach, nie mówiąc już o czasie dla siebie.
Różne myśli do głowy przychodzą zwłaszcza w chwilach kryzysu tak jak ja to miałam np.wczorajszym wieczorem. Mała w zasadzie cały dzień spędziła na moich rękach, na zmianę bujana i jedząca z cyca. Marudziła,a jak zasypiała to na 5 minut. Mój P wrócił z pracy półtorej godziny później bo postanowił pomóc koledze przy przeprowadzce. No tak. Ja przecież nie potrzebowałam go bardziej. ;/
Potem zjadł i położył się spać- super. A ja? Wszystko rozumiem, zmęczony pracą, wcześnie wstał.. ale to przecież niesprawiedliwe. Wstałam o tej godzinie co on plus w nocy parę razy na karmienie podczas gdy on smacznie spał. Dlaczego więc ja nie mogę się położyć i trochę odetchnąć? No tak. Jestem przecież matką.. taka moja rola.
Więc ja dalej wędrowałam od pokoju do pokoju z Majką na rękach. Kręgosłup odmawiał posłuszeństwa. Po dwóch godzinach P wstał zadowolony i się mnie pyta co ja taka zła.
No ja pier. a jaka mam być? wesoła? Jest 19 a ja od 6 rano nosze ryczące dziecko na rękach, zmieniam pieluchy, wyciągam, chowam i po 5 min znów wyciągam cyca.
O północy nastał moment krytyczny. Łzy leciały same.
- " Nie nadaję się do tego. Jestem za słaba. Wszyscy mieli rację, że zmarnowałam sobie młodość..". To tylko kilka z nachodząch mnie wczoraj myśli..
Za które oczywiście chwilę potem biję się po głowie. Wystarczy jeden uśmiech mojego aniołka i wszystko mija..
Ja naprawdę chciałabym być dobrą mamą..
ale momentami zwyczajnie brakuje mi sił.
i jak jej nie kochać i być na nią złym?
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 5 z 5.
No to pozazdrościć.. ja też małej nie przyzwyczajałam do noszenia. Ma problemy z brzuszkiem i to jej tak dokucza i powoduje, że jest marudna i najlepiej jej gdy ktoś ją nosi, masuje brzuszek itd.
hahaha :) ja tam sie ciesze ze moja Jessi czasem płacze bo jak by mi lezała cały czas w łóżeczku to bym sie zastanawiała czy mam dziecko :) nie ma to jak wstac rano do dzidzi która upomina sie żeby ją wziąść i przytulic :) i to nic że sie nie wyspimy,ważne że nasze dzieci to zrobia.
Kochana... no tak to już chyba jest, ja bym z odpowiedzią na to pytanie balansowała miedzy jednym a drugim. Moje dziecko jest INNE- raz aniołek a innym razem diabel wcielony- mam czasem tak jak Ty, że padam z sił, dziwię się M, że on mnie się dziwi.. ale puenta jest jedna: kochamy te nasze gwiazdki i wszystko dla nich zniesiemy- MY MATKI- KOBIETY SILNE i STWORZONE DO KOCHANIA MALEŃSTWA!