http://babyonline.pl/internet-huczy-presja-karmienia-piersia-doprowadzila-do-smierci-hafija-walczycie-nie-z-tym-co-trzeba,karmienie-piersia-artykul,22469,r1.html
Internet: "To dziecko zmarło przez presję karmienia piersią!" Hafija: "Szukacie winnych nie tam, gdzie trzeba" "Gdybym podała mu butelkę, moje dziecko dziś by żyło..." – ta dramatyczna opowieść mamy rozpętała w mediach antylaktacyjną histerię! Słusznie? Czytaj opowieść Jillian i komentarz promotorki karmienia piersią, Agaty Aleksandrowicz (Hafija.pl). Karmienie piersią często wiąże się ze strachem, czy dziecko się najada – a takie historie, jak ta poniżej, jeszcze ten strach pogłębiają.Kilka dni temu Jillian Johnson, mama zmarłego chłopca, zamieściła w internecie opowieść, w której o śmierć swojego dziecka obwinia presję karmienia naturalnego. Jej dramatyczny list rozpętał kolejną dyskusję o presji karmienia piersią – tylko czy naprawdę śmierci noworodka winne jest karmienie piersią? Czy może jednak coś innego?5 lat temu Jillian urodziła synka. Rodziła w szpitalu nastawionym na karmienie naturalne – w którym mleko modyfikowane było podawane tylko tym dzieciom, którym lekarz wypisał na nią receptę. Chłopiec, mały Landon po porodzie ważył 3360 g, był zdrowy. Urodził się przez cesarskie cięcie, po 2,5 godzinie od narodzin został przeniesiony do mamy.
"Landon wisiał na mojej piersi PRZEZ CAŁY CZAS – wspomina Jillian. – Wszystkie położne zachwycały się jego ciągłym ssaniem, i tylko jedna z nich zasugerowała, że mogę mieć problem z laktacją. Powodem wg niej mógł być mój zespół policystycznych jajników i związane z tym zmiany hormonalne. Doradziła mi jakieś zioła, które miałam pić po wyjściu ze szpitala". Jillian wspomina, że jej synek przestawał płakać tylko wtedy, kiedy był przy piersi, więc karmiła go na okrągło. Położne, wiele razy proszone przez nią o pomoc, zawyrokowały, że jej synek to po prostu: "Maminy cycuś" i jedyne, co zaproponowały, to… cieplejszy kocyk do otulenia noworodka do snu.
Jillian, mimo ciągłego płaczu dziecka, wierzyła położnym, że nic złego się nie dzieje. W swoim liście pisze, że chociaż jej dziecko oglądało wielu ekspertów: lekarzy i położnych, to nikt nie zauważył, że jej dziecko płacze po prostu z głodu.
Zostali oboje wypisani ze szpitala w 3. dobie (chłopiec ze stratą 10 proc. wagi urodzeniowej). Następną wizytę u położnej mieli zaplanowaną na następny dzień, ale już się nie zdążyła odbyć, bo 12 godzin po wyjściu ze szpitala, u chłopca doszło do zatrzymania akcji serca.Lekarze w szpitalu stwierdzili u niego rozległe uszkodzenia mózgu z powodu odwodnienia. Zmarło po dwóch tygodniach przebywania na OIOM-ie. Jillian swój list kieruje do innych rodziców i przekazuje im radę lekarza, którego poznała na OIOM-ie: "Tylko karmienie butelką daje rodzicom pewność, że ich dziecko się najada". Opowieść mamy zmarłego chłopca została opublikowana na stronie organizacji Fed is Best (Karmienie jest najlepsze), która domaga się rutynowego dokarmiania dzieci i piętnuje „presję wyłącznego karmienia piersią”. Problem w tym, że taka presja nie istnieje, a już na pewno nie w Polsce. Poza tym – powiedzmy to głośno i wyraźnie – to nie karmienie piersią jest źródłem tej tragedii, ale brak wiedzy wśród lekarzy (której przykładem może być wypowiedź lekarza z OIOM-u) i położnych, a co za tym idzie, także wśród samych mam. Agata Aleksandrowicz na swoim fanpejdżu ostro piętnuje media, które przy okazji tragedii Jillian Johnson próbują rozkręcić antylaktacyjną histerię: Internet szaleje z okazji historii matki, której dziecko umarło z powodu odwodnienia noworodkowego. Oczywiście media dostały świra i obwiniają karmienie piersią za tą sytuację. =UNICEF w UK odniósł się do tych rewelacji. Powiedział m.in. że ponad 20 letnia wiedza na ten temat dowodzi że u zdrowych dzieci i zdrowych mam (czyli prawie wszystkich) to zjawisko jest po prostu do uniknięcia BEZ potrzeby rutynowego dokarmiania wszystkich dzieci, które to dokarmianie, jak pokazują badania, zmniejsza szanse na udane karmienie piersią! Przeciwdziałają takiemu "zagłodzeniu" dziecka proste interwencje – opieka okołoporodowa i edukacja. Rutynowe dokarmianie – nie. Rutynowe dokarmianie jest zagrożeniem dla karmienia piersią Przypadki odwodnienia dziecka po porodzie związane z problemami laktacyjnymi to niecałe dwa procent, z czego jakiś ułamek ułamków to przypadki poważne. Żeby zagłodzić dziecko trzeba naprawdę się postarać. Promotorka wskazuje też, że połączenie dramatycznej historii z prostą poradą: "Podawaj butelkę" to manipulacja, której młode mamy mogą łatwo ulec: Walczę z opinią że dzieci trzeba rutynowo dokarmiać już od dawna i bardzo mnie taka retoryka "Fed is Best" wkurza (a to i tak lekkie słowo w porównaniu z tym co czuje). Zabieranie się do problemu od tyłka strony, grzanie pocisku na karmienie piersią, zamiast dociskać służbę zdrowia o opiekę okołoporodową i laktacyjną. (...) To granie na emocjach matek: "chce Pani zagłodzić dziecko?", "Proszę podać mleko bo spada z wagi", "Proszę dokarmić to szybciej Pani wyjdzie ze szpitala". http://babyonline.pl/internet-huczy-pr...