Oj wiem co czułaś... Ja zgubiłam Adasia na plaży w sarbinowie. Podobno mi mówił, ze idzie do taty, ktory spacerował jakieś 100m dalej, ale juz nie w zasiegu mojego wzroku. Przezyłam kilkuminutowy koszmar, że dziecko m isię utopiło
Dziewczyny, nigdy w życiu się tak nie bałam. Z racji tego, że pogoda się poprawiła pojechałam z moimi chłopakami, siostrą i jej synem do Trójmiasta.
Zaczęło się kiepsko, bo 3 dzieci, 2 torby i 2 wózki to trochę dużo, a w Gdańsku na dworcu nie ma wind (!!)
Trochę to trwało, ale w końcu dotarliśmy do "apartamentu". 4 piętro bez windy...nie doczytalam. Zostawiliśmy bagaże, szybkie siusiu i żeby skorzystać z dnia pojechaliśmy do Gdyni. Tam przy plaży jest duuuuzy plac zabaw. Bawili się chłopacy przy nas, zaraz przy wejściu, bo było zbyt tłoczno, żeby iść dalej,skaczą, zjeżdżają itd więc siostra została z M. I z Piotrkiem, a ja wzięłam Olka i poszłam po wodę. Dosłownie 30 sek bo wózek stał obok, a wystarczyło, że się schylilam i jak wstałam Piotrka już nie było.
Wolałam, krzyczałam, pytałam ludzi i nikt go nie widział.
A on bawił się spokojnie na drugim końcu placu.
Poplakalam się z ulgi po tym wszystkim, a Piotrek uciekał, bo co ja go tak przytulam. On chce się bawić, a nie tulic:-)
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 5 z 5.
Dodam, że faktycznie byłam zmayślona, bo własnie dowiedziałam się o ciezkim stanie Lili ...
ojej zawal jak nic bym juz miala!!dobrze ze wszysto tak sie skonczylo:)
ooo , umarła bym....
ja też prawie umwarłam...