Po urlopie wróciłam do pracy, wszystko było oki, układało się wspaniale, niczego nie podejrzewałam. Pracuje w sklepie więc pod moją nieobecność właściciel sklepu zatrudnił kilka nowych dziewczyn. Na pierwszy rzut oka sympatyczne dziewczyny, miłe i w ogóle ale niestety, pomyliłam się. Szef poprosił mnie abym jedną z dziewczyn zapoznała z pracą biurową. OK. tak więc zrobiłam. Od pewnego czasu mój szef ignorował mnie, nie słuchał, nie liczył się z moim zdaniem, a jeszcze nie tak dawno rozumieliśmy się bez słów!!!! Bardzo mnie to bolało, ale myślałam, że może ma jakieś problemy o których nie chce z nikim rozmawiać. Starałam się jak tylko mogłam. Potem z tej dziewczyny (nazwe ją X) zrobił kierowniczke. Ok. jego wybór. Pani X zajmuje się administracją tak jak ja, pracujemy razem w jednym pomieszczeniu. Albo pracowałyśmy bo obecnie jestem na zwolnieniu lekarskim, nie dawałam już rady. Ciągle się czegoś czepia, nie krzyczy tylko w taki subtelny sposób zwraca uwage, który doprowadza mnie do białej gorączki. Używa wulgaryzmów, obmawia mnie wśród pracowników. Z uśmiechem na twarzy przyjmuje jej uwagi ale psychicznie nie wytrzymuje bo nie wiem co będzie jutro. W piątek szef wezwał mnie na rozmowe, że podobno źle pracuje, obmawiam panią X, nie wywiązuje się z obowiązków, itd. Nie wiem co mam robić. Myślę, że X chce się mnie pozbyć. Przeszkadzam jej. Tylko wiecie co jest dziwne, że szef w to wszystko wierzy, przecież tyle czasu ze sobą pracujemy i zawsze było wszystko oki. Jestem tym wszystkim zmęczona, płacze po kątach, bardzo lubię tę prace, a przede wszystkim ludzi z którymi pracuje. Mąż ciągle powtarza że wszystko się ułoży ale ja już nie mam sił, jestem zmęczona psychicznie. Proszę pomóżcie mi, może któraś z was miała podobną sytuacje. Jak z tego wybrnąć? Może pójść do szefa i robić to co ona? Nie wiem.