Kolejny dzień z serii " SIEDZĘ W DOMU" ...Kiedyś było tak...,że pogoda czy nie- ZAWSZE gdzieś z domu wyszłam. Chociażby na godzinkę w odwiedzinki na herbatkę do koleżanki. Od 16 tygodni mam takiego lenia ,że najchętniej bym się w ogóle nie ubierała-tylko leżała przed TV i oglądała te słynne seriale brazylijskie :) Ja- osoba towarzyska ,która nie wyobrażała sobie życia bez świata "studenckiego", ciągłych imprez do późnych godzin, spotkań ze znajomymi...- nagle zamieniłam się w domatorkę, która -jeśli tylko zbliża się godzina 22- od razu popada w fazę zmęczenia i kładzie się spać. O wyciągnięciu mnie gdzieś z domu w godzinach wieczornych nie ma mowy. Nie wspominając o dyskotece...- kiedy to znajomi mówią "tylko na godzinkę"...NAWET NA GODZINKĘ! Na dyskotekach jest różnie, różni ludzi tam chodzą- nie daj Boże ktoś popchnie przypadkiem...To nie miejsce dla kobiet spodziewających się dzidzi. Dlatego sobie odpuściłam wszelkie wyjścia-wiadomo- najbezpieczniej w domu :) Oczywiście trzeba się dotleniać ,spacerować -aby jak to mówią znajomi " poród był lżejszy"- dlatego systematycznie staram się wychodzić chociażby z psem na dłuższy spacer ;)