powodzenia:)
No to i my zaczęłłyśmy dzisiaj z Niną naukę samodzielnego zasypiania. Podjęłam sie tego po przeczytaniu waszych wpisów i trochę dlatego, że mam akurat zapalenie płuc i wszystko mnie boli więc półgodzinne cycanie Niny troche mnie denerwowało. No wiec cała akcja trwała około pół godziny, stałam zgieta wpół nad łóżeczkiem Małej i głaskałam ją po pleckach i cichutko mruczałam nad Nią. Oczywiście najpierw ryk był straszny ale z każdą chwila ustawał ale za moment pojawiał się na nowo ze wzmożoną siłą. Moje plecy na szczęście dały rade wytrzymac w tej niezbyt komfortowej pozycji aż do szczęścliwego zakończenia czyli do momentu w którym uslyszałam chrapanie Niny. Najbardziej denewrującym momentem było to jak Mloda siadała a ja na nowo musiałam ją kłasć i zaczynac całą operację z głaskaniem i mruczeniem od początku. Ale po jakimś 30 razie (czyli średnio raz na minutę) Nina dała za wygraną. Dobrze, ze A. ma jeszcze L4 do konca miesiąca bo juz zapowiedziałam, ze teraz tak własnie będa wygladały nasze wieczory. Ciekawe ile potrwa aż sama zatrybi, że łóżeczko jest od spania-samodzielnego spania zresztą?:))