Witajcie dziewczyny.
Piszę dziś, bo zapewne jutro nie będę miała czasu na nic, a później to już nie będę mieć dostępu do laptopa. A z telefonu bloga nie dodam.
Jutro wybija dokładnie 38 tygodni. We wtorek kładą mnie już do szpitala. Cesarka jest planowana i nieunikniona. Nie zrobią mi jej od razu. Będą czekać jak najbliżej terminu. Termin mam na 12 czerwca. Kładą mnie ze względu na moją cukrzycę. Wolą obserwować nas i mieć na miejscu.
Będę 60 km od domu. Przeraża mnie to. Pierwsze dziecko rodziłam w swoich rodzinnych stronach i zawsze ktoś mógł przy mnie być. Teraz będą oni mieć za daleko aby mnie odwiedzać (jakieś 250-300km). Mąż nie będzie mógł siedzieć ciągle przy mnie - wiadomo praca i córeczka w domu. Rodzina męża jakoś mnie nie cieszy, chociaż pewnie i tak nikt nie wpadnie na pomysł aby do mnie wpaść. Zresztą każdy ma swoje życie i problemy. Na odwiedzinach teściów jakoś mi nie zależy...
Jednak to jest pikuś w porównaniu z tym jak bardzo przeraż mnie myśl i perspektywa rozstania z córką... Pierwsze nasze tak długie rozstanie. Gdy ją rodziłam to po porodzie leżałyśmy dwa tygodnnie w szpitalu. Teraz kładą mnie dwa tygodnie wcześniej i nie wiadomo ile zostaniemy po porodzie... Nie wiem jak ona to zniesie. Jak zniosę to ja. Dużo o tym z nią rozmawiam, chcę przygotować tylko, że wiadomo wszystko wyjdzie w praniu. Ostatnio jak znów zaczęłam z nią rozmawiać na ten temat, to mi powiedziała: "mamo przecież już to wiem":) Mam nadzieję, że jednak moja córka będzie dzielniejsza ode mnie i wytrwa to.
Do tego wszystkiego dochodzi strach o nienarodzone jeszcze dziecko. Strach o to aby było zdrowe i aby dobrze wszystko poszło. Aby cesarka przebiegła bez żadnych komplikacji. Abym po cesarce miała siłę na opiekę nad maleństwem. Pierwszej cesarki nie wspominam dobrze, wstałam dopiero w drugiej dobie i prawie zemdlałam, ktoś mnie złapał. Z wielkim bólem podniosłam się trzeciego dnia po cesarce. A teraz jeszcze nie będzie komu mi pomóc... Obym zniosła to lepiej niż za pierwszym razem.
Po wszystkim nasze życie zmieni się o 180 jak nie 240 stopni! Mam myśli, czy dam radę sobie z dwójką dzieci, czy będę w stanie zrobić tak aby Nikola nie czuła się odrzucona, mniej kochana. Myślę o tym jak ona zareaguje na takiego maluszka w domu, czy nie będzie zazdrosna. Czy będę wiedziała jak zająć się takim maleńkim dzieckiem!
Same niewiadome teraz w moim życiu. Mam jednak nadzieję, że choć z częścią problemów, których się tak obawiam nie będę musiała się zmierzyć.
Dziękuję za uwagę, pozdrawiam!:)
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 5 z 5.
Wszystko się jakoś ułoży i może rozłąka nie będzie aż tak długa :) Nikola to pewnie mądra dziewczynka i poradzi sobie :) Ja życzę powodzenia i Wszytskiego co najlepsze dla Was wszytskich ! Dasz radę ! Buziaki :*
Powodzenia i oby czas szybko leciał , trzymajcie się, na pewno będzie dobrze , zobaczysz , Nikola pewnie lepiej zniesie rozłąkę od Ciebie ;)