15.04.2009 o godzinie 9.58 przyszla na swiet moja kochana coreczka :0) 3300g radosci 49cm szczescia! co do porodu...we wtorek o 8 rano obudzilo mnie mokro miedzy nogami...wiec biegiem do lazienki a tam leci jak z kranu...odeszly mi wody a wlasciwie to ich niewielka czesc no i ten czop sluzowy...zadnych skurczy nie mialam, zadzwonilismy do szpitala co mamy robic, kazali przyjechac ale jezeli wody byly bezbarwne to bez paniki mozna jeszcze spokojnie sobie zjesc sniadanie...tak, tylko kto by wtedy myslal o jedzeniu! wiec w samochod i do szpitala...w szpitalu ktg wykazalo tylko lekkie skurcze co 10 minut i kazali przyejchac jak beda conajmniej przez godzine regularnie co 5 minut...no wiec o 17 dzwonimy ze juz wlasnie tak jest a oni mi mowia zeby jeszcze z godzinke albo dwie posiedziec w domu jak bol jest do zniesienia a wody nie zmienily koloru na zielone...no wiec ze stoperem w telefonie siedzielismy w domu ale ok 21 mialam juz skurcze co 3 minuty i zaczynaly naprawde bolec wiec pojechalismy...dodam tylko z mialam bole krzyzowe ktore uchodza za najgorsze z mozliwych i takie byly...pozniej byly juz co 2 minuty i nie wiedzialam juz co ze soba robic trwaly prawie po minucie, darlam sie strasznie, zwijalam sie z bolu na podlodze, pod prysznicem, wymiotowalam...masakra! najgorsze bylo to ze mimo tych skurczy nie mialam rozwarcia! tylko 1 cm a gdzie do 10!! epidural (znieczulenie zewnatrzosobowe)podaje sie dopiero przy 3,4 cm rozwarciu a to bylo jedyne co moglo mi skutecznie pomoc...ale ze wzgledu na to ze mdlalam z bolu zdecydowali sie ze podadza mi je juz, wiec ok 3 nad ranem dostalam podlaczyli mi epidural po 10 minutach ulga niesamowita....skurcze czuc nadal ale bardzo delikatniutkie i tak co 5 minut..wiec dalo rade sie zdrzemnac nawet troszke...o 8 rano mialam juz pelne rozwarcie wiec zaczely sie skurcze parte, te juz mimo epiduralu czuc, ale nie ma porownania z tymi poprzednimi...i tak sobie parlam przez 2 godziny, co tez nie jest lekka robota bo teraz bola mnie chyba wszystkie miesnie jakie tylko mozliwe!jedna noga zapieralam sie o polozna a druga trzymal mi maz, ktorego malo nie udusilam i nie zmiazdzylam mu reki przy tym parciu( nie wiem co by bylo gdyby nie byl ze mna, w pewnym momencie juz nikogo innego nie slyszalam tylko jego)najgorsze to wypchnac glowke! boli, boli! ale udalo sie :0) i jak juz polozyli mi malenka na brzuszku...hmm uczucie niedoopisania :0) ryczelismy we troje!
Komentarze
(2009-04-20 13:59)
zgłoś nadużycie
(2009-04-20 14:22)
zgłoś nadużycie
(2009-04-20 19:18)
zgłoś nadużycie
(2009-04-21 18:32)
zgłoś nadużycie