W sobotę 02.10 rano zjadłam śniadanko, ale coś mi ono nie bardzo szło, miałam takie mdłości... Ok 15:00 przyjaciel mojego męża zawiózł nas do szpitala w Wołominie na kontrolę, bo wydawało mi się że sączą mi się wody płodowe. Jestem w 38 tyg., a termin mamy na 16.10. To za dwa tyg., ale cóż zobaczymy co powie ginekolog... Na izbie przyjęć kolejka, a ja cała w nerwach... Teraz my wchodzimy, lekarz mnie zbadał i co? mam się przebrać i na salę porodową, o matko... Wyszłam z gabinetu się przebrać cała roztrzęsiona, co to będzie, nerwy nie wytrzymały, rzuciłam się w ramiona męża i zaczełam płakać (...) To było silniejsze od mnie, a mój Pawełek też blady taki się zrobił, choć wiedziałam, że jest silny i bedzie przy mnie cały czas... =) Na porodówce podali mi oxytocynę, ale nie było po niej większych skurczy, skakałam na piłce i nic... Przewieżli mnie na patologię ciąży, ale tam już musiałam zostać sama... Chłopaki przywieżli mi jedzenie, bo od śniadania nic nie jadłam i pojechali do domku bo było juz po 22.00. W nocy zaczeły się większe skurcze i nie mogłam przez nie zasnąć, choć byłam strasznie już zmęczona. Dali mi coś przeciwbołowego - zastrzyk w pośladek, ale to nie pomogło. Nie dałam rady wogóle się położyć, strasznie bolał mnie kręgosłup przy skurczach, tak więc przysypiałam na siedząco (...) 03.10 ok godz. 14:00 dgy poszłam do toalety zobaczyłam, że starsznie krwawie i z tamtąd od razu poleciałam do położnej. Ta mnie zbadała (oj a to badanie było strasznie nie przyjemne) i powiedziała, że rozwarcie jest już na 4 cm i że połowe porodu mam za sobą... Mój mąż w drodze, ja zestresowana, że nie zdąży, ale na szczęście dał radę... =) Poszliśmy na sale porodową a tam bo zbadaniu skurczy podali mi kolejną oxytocynę przy rozwarciu na 5 cm. Już wtedy skurcze były nie do zniesienia, nie wiedziałam czy mam siedzieć, czy stać, a może skakać... Siedziałam na piłce mój Paweł mocno mnie do siebie tulił. Przy nim czułam sie spokojna i bezpieczna, a z drugiej strony zestresowana bo tak naprawdę nie wiedziałam co mnie czeka w trakcie porodu i czy dam radę... Zaczeły sie skurcze parte, a wtedy już myślałam, że nie wytrzymam. Dla złagodnienia mogłam wejść do do wanny z wodą, gdzie rozwarcie było już na 7 cm, a po 15 min już musiałam wychodzić bo rozwarcie było już na 9 cm, małego głowkę już było widać, a ja sie bałam ze pozniej tez nie dam rady wyjsc z wanny bo skurcze były co 2 min. Gdy mi pozwolili przeć, poczułam straszną ulgę. Sebuś niesamowicie pchał sie na świat. Niestety przy porodzie musieli mnie naciać, co nie należy do przyjemnych rzeczy, choć wiele kobiet sie wypowiadała, ze tego nie czuc, a mnie bolała...! =( Maluszek gdy tylko pokazał głowkę zaczął płakać, a ja razem z nim ze szczęścia, ale co rodzimy dalej... =) Ale dalej szło ciezko mały sie cos zapierał przed wyjściem, ale wreszcie się udało...!!! =) Mój synek leżał na moim brzuszku a Tatuś przecinał pępowine. Myślę, że nie ma nic piękniejszego...!!! =) Czułam się wtedy najszczęśliwszą kobietą na świecie, dałam rade, jestem z siebie dumna, mój mąż zresztą ze mnie też! Ale cóż zabrali go i co szycie... dziwnie sie czułam... Ale po wszystkim dostałam Sebastianka do siebie, pierwsze karmienie, maluszek jadł ślicznie =) A co najważniejsze cały i zdrowy. Mimo małego krwiaczka na głowce, dostał od razu 10 punktów =) Myśle, że ciąża i poród to najpiękniejsze chwile w życiu kobiety, o których sie nie da nigdy zapomnieć... Kocham Cię Synku...!!! =)
Komentarze
Wyświetlono: 11 - 18 z 18.
No i masz wreszcie swoje szczęście. Masz rację, poród to coś niesamowitego :)
buzia pozdrowienia:* i gratulacje.