Kasieńko u nas to bardziej złożone sprawy... trochę o tym wiesz. Chodzi rowneiż o mj stan zdrowia. Bede musiala przejsc powazną operacjęw warszawie . Zaczynaam wkrotce procedurę przygotowaczą . Jestem obwiazkową osobą .. Teraz rozumiesz...
Nie wiem, co robić... Wygląda na to, ze to JA będę musiała wrocić do pracy po urlopie wypoczynkowym na prawie cały etat czyli z dojazdem( minimum 1,5 godziny w JEDNĄ stronę ) to będą całe dnie Na dodatek pod przymusem dla pracodawcy, co bardzo mi nie na rękę bo zalezy mi na dobrych kontaktach ze zwierzchnikami i wspołpracownikami.
Komentarze
Wyświetlono: 31 - 40 z 44.
Natalii... chyba nie zrozumiałaś mnie. Nie chca mi dać nawet pracy w sklepie bo mam za wysokie wykształcenie ICH zdaniem. Gdybym miała tylko maturę byłoby łatwiej.
Wiem, ze chcecie dobrze mi pradzić, ale życie czasami jest trochę bardziej skomplikowane... kiedy wstanie z łożka dla kogoś jest problemem a powoli tak zaczyna być bo stawy wysiadają.
Katiuszka ja tez byłabym zainteresowana takimi korepytycjami :)
Ja problemów z pracą większych nie mam, jestem pielęgniarką i zatrudnienie w ciągu 3-4 miesięcy zawsze gdzieś znajdę. Kja na studiach miałam 45-latkę, która została pielęgniarką, znała biegły niemiecki a teraz pracuje w Niemczech i żyje jak Lord.
Koniczynka ...
Angielski zawsze się przyda a noga jestem z języka taka, że ja pier..... :D
Ja tez dojezdzam na studia po 1.5h w jedna strone, nie ma mnie od 7 do 18-19, takie zycie, co zrobic.
Ja wstaje o 6.00, do pracy jade godzine i 10 min. w jedna strone( samochodem z kolezanka, wiec musze podejsc kawalek do niej)Prace mam taka ze nawet na 10 min. nie moge sobie np. wejsc do internetu czy cos w tym stylu...hestem doradca technicznym i musze intensywnei myslec+ gadam po niemiecku przez caly dzien. W domu jestem o 17.30, jesli nie robie po drodze np. zakupow, bo wtedy to pozniej. Jesli maly jest w zlobku to z pracy ide po niego do zlobka i potem pieszo zapitalam 2o min. do domu( jesli nie robie po drodze zakupow itp) Jesli jest niania to moge wrocic pozniej. i np. sobie pochodzic po sklepac, ale przewaznie mi sie nie chce. Moj facet pracuje co drugi dzien do 23.00, wiec potem jestem z malym sama co 2 dzien. Moj B. czesto pracuje tez w weekendy, a zawsze co najmniej w jeden dzien weekendu. Co drugi dzien zajmuje sie malym. Alek zasypie ok. 22.00. Ostatnio obiecalam sobie ze bede chodzic spac o 23.00, bo 6 h snu to za malo, zwlaszcza ze nadal ząbkuje i budzi mnie w nocy czesto pare razy. Przez to wieczne niewyspanie obnizyla mi sie odpornosc i czesto choruje, oczywiscie przewaznie chodze chora do pracy, bo nie moge ciagle brac chorobowego to na siebie, to na dziecko. Tak wiec przez caly dzien mam ok GODZINE dla siebie wieczorem, co wystarcza akurat zeby sie umyc i sobie przygotowac ubrania do pracy. Ale i tak wole to niz ŻYCIE W NĘDZY. Myśle że tak żyje większośc ludzi, ktorzy pracuja na caly etat+ maja dzieci a nie maja pomocy np. babci itp. W Krakowie też cięzko jest znalezc prace blisko domu, 45 min.- godzina dojazdu w jedna str. to norma
Agawita, ja znam ten bol, bo wrociłam do pracy, kiedy mój synek był mniej wiecej w wieku Twojego. Kładłam się wieczorem razem z nim do łożka, bo tylko wtedy miał mamę dla siebie.... Nawet w weekendy miałam mnóstwo papierkowej roboty do wykonania i dziecko nie miało mnie dla siebie. O mezu nie wspomnę.
Sa jednak inne apeskty tej sytuacji Utrzymanie rodziny jest na mojej glowie - mój maż nie pracuje ( jest niepłnosprawny). Za moją pensje przy tej pracy będziemy wegetować. Tak jak dzieje się teraz...
Na dodatek moj stan zdrowia się pogarsza od września. Powinnam przejść poważną operację, do ktorej nie doszło ze względu na nieplanowaną ciążę z Alusią. Ja fizycznie bedę miałą problem, zeby dotrzeć do pracy autobusem i dwoma tramwajami i wchodzić np na 2 piętro.
To taka mała rożnica.