bardzo Wam dziekuje za gratulacje :) powoli uczymy sie siebie. wiec po cesarce najwazniejsze sa srodki przeciwbolowe ;) lykam i skacze jak sarenka. ale od poczatku ...
do szpitalamtrafilam tydzien temu z konfliktem pepowinowym i powiedzieli ze do terminu porodu 4 lutego nie wypuszcza mnie chyba ze sama urodze wczesniej, a jak nie to beda wywolywac. caly czas pod ktg meczy, ale dla malutkiej wszystko. w piatek zaczely mi sie skurcze dosc regularne od 80 do 120 aczkolwiek niebolace okrutnie, odszedl czop i malej zaczelo skakac tetno. ordynator powiedzial, ze puki co wszystko w normie, dziecku nic nie zagraza, wiec we wtorek test oxy.
w soboty na nadziele smialysmy sie z dzieczynami z pokoju, ze palnia i ciekawe ktora z nas pierwsza wyladuje na porodowce. i tak w nocy z niedzieli na poniedzialek kolezanka z lozka obok wola, ze wody odeszly i za dwie godziny jej synek sie urodzil. w poniedzialek bylam ja odwiedzic i mowie ze brzuch boli i tak dziewnie pali jak na miesiaczke, ze miednica boli z prawej strony, ze skurcze, a ona na to ze w nocy pewnie urodze, a ja sie smieje ze gdzie tam.
i wykrakala :) w poniedzialek wieczorem gesty sluz zaczal robic sie wodnisty. poszlam do poloznej ze sie znacznie zmienil mi sluz i czy moze mnie zbadac. wiec od razu do badania poszlysmy, rozwarcie na 1 luzny palec. ona tompowiedziala i pociekla mi czesc wod. polozylam sie na porodowce, od razu ktg i szybko usg bo dzidzia duza, a tu sie okazuje, ze niby ok. 3500 g. dziewczyny dalej to zaczynam pamietac "klatkowo". bo po godzinie jak odeszly wody i wzmogly sie skurcze macicy, doszly skurcze parte i czulam jak mala uderza mi rytmicznie o szyjke, a ona tylko na 1 palec rozwarta. w tym momencie ktg zaczelo sygnalizowac zaniki tetna dziecka. wiec na szybko cewnikowanie, golenie i pedem na sale oparacyjna. niby za sciana byla a w skurczach myslalam ze tam wieki ide. na sali kazali usiasc na lozku i pochylic sie do zalozenia znieczulenia, a tu skurcz za skurczem, a wtedy nie mozna podawac znieczulenia. gdzies miedzy nie udalo sie wbic anestezjologowi, polozylam sie i po moze 30 sekundach juz nogami nie moglam ruszac. dziewne bardzo uczucie bo dotyk wszedzie sie czuje, na brzuchu, na nogach a bolu nie :) i po 2 minutach moze malenka byla juz uwolniona z pepowiny, sliczna, rozowa :)
to co wtenczas sie czuje, nie da sie opisac zadnymi slowani. jest to taka mieszanka uczuc rosci, spelnienia, milosci, morze wylanych lez i chec pobiegniecia za mala i lekarzem mimo znieczulenia :)
alez sie rozpisalam, powinnam na blogu, przepraszam :) nakarmie mala i zalacze zdjecia w galerii :)