Dziewczyny nie martwcie się. Powiem wam jak ze mna było. Od 6 miesięcy staraliśmy się z mężem o drugie dzieciątko. Brałam zastrzyki na owulację. Aż (pamiętam do tąd....) OM 27.03, a 8 kwietnia byłam u gina byłam pewna że da mo zastrzyk i tym razem się uda a tu lekarz muwi : Przepraszam panią ale na usg widać że owulacja juz była! A ja coooooo? To niemożliwe,w tym cylku tylko 2 razy kochaliśmy się.Wróciłam do domu załamana,lekarz mi zlecił progesteron by zobaczyć czy owulka była i za tydz kolejna wizyta i skierowanie na drozność jajowodów. Za tydzień przyszłam progesteron w normie, i muwie ze mnię bardzo piersi bolą a jajnik prawy boli bardzo. A on na to że mam przyjśc za tydz i dał mi luteinę dopochwowo i muwi oby piersi bolały jak najdlużej. Od razu myślałam że to ciąża ale bałam się że to tylko urojenia,aż zrobiłam betę jedną,potem na usg nie było nic widać i znowu beta. Ale pęcherzy żółtkowy był w jajniku. No i 30 kwietnia ciąża potwierdzona,dzidzi 0,34mm. 21 maja mam kolejną wizytę i mam nadzieje że serduszko będzie już słychać. Takze nie martwcie się będzie i z wami bardzo dobrze!