U nas na spacerach jest spokojny bardzo, ale jak jedziemy do rodziny czy znajomych to jest tragedia od jakiegos czasu...potrafi przez 2 godziny panicznie płakac i nikt ani nic nie jest w stanie go uspokoic. To właściwie nie jest płacz tylko ryk...Na rece nikomu nie pozwala sie wziac - tylko mama i tata. Po kilku godzinach ewentualnie zniesie babcie ale tez nie na długo.
Mam nadzieje ze minie to szybko bo oszalec mozna , a w domu przeciez nie bedziemy ciągle siedziec ;)
Mysle ze powodem moze byc to ze cała rodzina i znajomi mieszkaja 30km od nas i widujemy sie tylko w weekendy. Mały całymi dniami widzi tylko i mnie no i tate po pracy...no a "obcy" go przerażaja...