to najdłuższe "ciche dni" w historii mojego małżeństwa... jak mi dziwnie, że nie rozmawiamy przed snem i, że nie mogę chociaż przez tel. "dobranoc" powiedzieć;-/
No cóż...
Za to mój mały rozbójnik coraz b ardziej "dorasta". Może lepiej nie chwalić, żeby nie zapeszyć ale od tygodnia a może i trochę dłużej mam dziecko ideał;-) Pisałam niedawno, że marudzi, krzyczy i doprowadza mnie do szału a od jakiegoś czasu - nic;-)
Wiadomo, płacze i marudzi ale tak tylko sporadycznie, jakby dla przypomnienia, że jeszcze potrafi;-) A tak tylko chce się bawić i ciągle sie śmieje. Ciekawe czy to ma coś wspólnego z tym, że ja się lepiej czuję więc jestem spokojniejsza i mam więcej cierpliwości czy zwykły zbieg okoliczności, że zbiegło się nam w czasie?
Wybredny co do jedzenia się zrobił i nawet za słodyczami tak ostatnio nie szaleje. jak widzi cukierki na stole to nadal pakuje po kieszeniach i kilka na raz do buzi chce włozyć ale jak zje jednego to reszte wyrzuca. I sam pokazuje z czym chce jeść. Nie ma, że zrobię kanapkę np. z serem a On ją zje. Najpierw popatrzy, spróbuje 1 kawalek i albo łaskawie zaakceptuje moją kulinarną decyzję albo wypluje, bierze mnie za rekę i ciągnie do lodówki. Muszę wtedy mu wylozyć na pólce co mam a młody wskazuje np. żywiecka a ja robie mu nową kanapke bo z serem już nie tknie;-)
Wczoraj pobił sam siebie bo zażyczył sobie tosta;-) Na poczatku nie mogłam skojarzyć co chce bo pokazuję mu lodówkę a On tylko ee.ee i ee i się wyrywa do szafki i dopiero mi się przypomniało, że widział jak chowałam toster. I takim oto sposobem mój syn ustawia sobie mamę po katach