Najbardziej aktywne
Komentarze
Wyświetlono: 1251 - 1260 z 1274.
Gartulacje dla Iwonki:)
Witajcie, nie odzywam się zbyt często ale jestem na bierząco z waszymi informacjami ;) Ja jutro idę na oddział na kroplówki lub na przebicie pęcherza nie wiem, jutro też mam termin porodu, jestem przerażona i załamana że musze zostawić synka :( ciągle bym płakała... boję się że pójdę zobaczą że jestem jeszcze w terminie i będę tak sobie leżała na oddziale i tęskniła za synkiem... ostatnią wizytę miałam w zeszły Pn i moj lekarz powiedział że wszystko już jest pięknie ułożone do porodu, macia niziutko 3cm rozwarcia i żębym przyjechała 27stycznia przebije pęcherz i pójdzie szybko, boje się bo pierwszy poród też miałam wywoływany oxtocyną bo byłam 14dni po terminie i ruszyła mnie dopiero po 2 dniach :( tak leżałam na oddziale i słuchałam jak inne rodzą, nie ma nic gorszego, tak nie chce zostawiać synka...
jestem w domu..:) Wszystkie urodziły? Dawajcie znac bo nie było mnie tu tydzień..:) Moja mała ma 3020g i 55 cm..:) Urodziłam w męża urodziny..będe miała czas swój poród opiszę na blogu...O ile wszystkie urodziły bo nikogo nie będę stresować..:* Dochodze do siebie..:)
21.01-dzień wizyty u ginekologa.ginekolog po badaniu nie wyczuł rozwarcia nic.usg-małod wód łożysko ok.,ale już końcówka ciąży więc da mnie na wywołanie.Płacz,strach,załamanie.
22.01-wstawiałam się do szpitala z mężem..Wiadomo przyjeli,zbadali-rozwarcia ZERO..Zaczeły się szepty i pretensje między lekarzami ze te skierowanie nie jest potrzebne(?)nie odezwałam się słowem.W szpitalu zrobili USG.Wszystko ok..Dzidzie lekarz okreslił na 3600g..Zdecydowali , że podadzą oxytocynę..O 12:30 zaczeła leciec kroplówka..Ok 13 zaczeły się skurcze..bardzo krótkie,a intensywne(do wytrzymania)..Ból był,ale też bez przesady jak niektóre kobiety że od początku nie da się wytrzymac GÓWNO prawda..Badali co dwie godz KTG skurcze były oczywiście jak to skurcze,ale za slabe..Za ok. 3 godz okreslili ze rozwarcie jest na 3 cm..Pomyslałam ok..Ale dlaczego tak wolno wszystko idzie?No nic..Czekamy dalej..Ok godziny 18 zostałam zbadana były tylko 4 cm rozwarcia..Postanowili odłączyc kroplówkę..Odłączyli..I się samo jakoś zaczeło…Od ok. godz 19 nastej chodziłam i kręciłam się bo zaczeło być niewygodnie..Tu kibelek,tu kucanie..Mimo to bóle były,a rozwarcia dalej NIE..moje rozwieranie szyjki trwało długo..Aż ok. godz 5 rano poszłam do połoznej poprosic o znieczulenie..Stwierdziła ze to nie takie proste..Że nie to nie tamto..Załamała mnie bo już nie miałam siły..Powiedziała ze podłączy mnie do KTG i mnie zbada..na ktg wiłam się z bólu bo ciężko wylezec ze skurczami..Modliłam się o koniec KTG..Zeby już przestali..Aż w koncu zbadała stwierdziła ze jest dobre 8 cm..Co mnie zdziwiło..Poszła po telefon,zadzwoniłam po męża..Mąż przyjechał ja już czułam inne skurcze takie bardzo silne parte..Stanełam oparłam się o fotel i jęczałam Aaaaaaaa!jakoś to mnie uspokoiło..Mąż się przebierał,złapał mnie znowu skurcz ,zrobiło mi się słabo..Iiiii poleciała ze mnie krew..krew lała się po nogach..W tym samym czasie przyszła gnekolog żeby mnie zbadać..Mój poleciał po nią..Wzieła na fotel..Czułam jak wypadają ze mnie skrzepy krwi,czułam jak one odchodzą..Dosłownie ona je rękami wyciągała,odgarniała..Skrzepy były wielkie..Zrobił się ALARM w 10 minut trafiam na stół operacyjny..byłam spanikowana ,rozdarta ..Na Sali był przemiły anestozjolog..Bardzo mnie pocieszał bo miałam skurcz..Mówił że to ostatni skurcz że zaraz będzie dobrze..przyszedł kolejny skurcz..Zasnełam..Ciężko było mi zapanować nad otwartymi oczami, dziwne uczucie..Obudziałam się w pół przytomna..Spytałam czy ona żyje?Powiedzieli że zyje..oczy mi uciekały..Czułam się dziwnie..Nie widziałam swojego dziecka..Nie wiedziałam o niej NIC..koło godz 10 rano poprosiłam żeby ja w koncu zobaczyć..Przynieśli mi ją :.) Nie miałam siły płakać tak bardzo bolał mnie brzuch bo leki dostawałam dopero przeciwbólowe..Wyglądała jak mała małpka..Cmokała swoimi usteczkami małymi..Głaskałam ja po policzku ..Nie dali mi jej przytulić..Nie mogłam NIC..Wielki ból dla mnie..Dziecko zobaczyłam na drugi dzień..
W pierwszej minucie zycia mała dostała mało pkt .bo 6..Po 10 minutach dostała 9 pkt.
Ona była w szoku..Trzy razy nabierała powietrza,ale nie wypuszczała..lekarz czy połozna wprowadzili mnie w błąd bo powiedzieli że ją reanimowali..To nie prawda..Dopiero dowiedziałam się o tym przy dzisiejszym wypisie.. Co mnie trochę uspokoiło tak samo te ptk..
ogólnie mam załamanie teraz..Nie karmie piersia od wczoraj mam pokarm.Moja mała jest na butli..martwi mnie to bo bardzo chciałam karmic..Pokarm ściagam,ale z dwóxh piersi jest mała łyzeczka..:( Mam wklęśniete brodawki sutkowe więc i mala nie była w stanie ssać..Im wiecej butelek było w szpitalu tym ona bardziej się przestawiła..na poczatku ssala pierś..Pobudzała laktacje,a później był tylko krzyk ..
Podsumowując poród był pełen komplikacji..Uważam że wszystko można znieść ..mam na myśli bóle..Poród boli szczególnie końcowa faza kiedy dziecko idzie ku wyjsciu,czuć jak kości się rochodzą…My kobiety jestesmy silne..Najbardziej boli mnie to ze po porodzie jej nie mogłam przytulić ! I to że po porodzie naturalnym dziecko jest od razu przystawione do piersi..Moja mała
została wypisana w stanie bez zażutu do jej zdrowia..Jest zdrowa to mnie cieszy..Teraz wiem jedno..nigdy nie można sobie zaplanowac niczego.
Gratulacje Wszystkim mamom!!!