Czasami mam wrażenie, że mówie w innym języku. Zaczynam wątpić w swoje siły :( Po pierwsze teściowa: przyjechała z Polski do nas na dwa tygodnie podziwiać swoją wnuczkę. Ok niech będzie. Robi zdjęcia, "żeby miała na co patrzeć, jak do domu wróci". Nie ma sprawy. Ale w aparacie nie wyłącza lampy, mała zasypia a ta przystawia aparat prawie do buzi dziecka i jeb jej po oczach. Więc Zuza się budzi i krzywi a ta znowu jeb jej po oczach bo takie minki robi. Mała w płacz (no wiadomo-została oślepiona). Więc tłumaczę, żeby tak nie robiła bo zaszkodzi dziecku na oczka, pozatym budzi mia ją. A teściowa z tekstem do mnie, że przecież takie małę dzieci nie widzą i nie słyszą. I dalej swoje! Ja już taka zła mówie że to nie jest ani kret ani małpka w zoo i koniec sesji zdjęciowej i czas wizyty się skończył. Obraziła się i poskarżyła mojemu mężowi, który oczywiście przyznał mi rację. Po drugie mama teściowej: Upał na dworze. Wszystkim gorąco, rozbierają się itd. Mała ubrana w krótkie body, w wózku, nóżki ma przykryte cienką pieluszką tetrową żeby słońce jej nie poparzyło. A babcia do mnie z krzykiem że mała nie ma czapeczki i skarpetek i jak ja ja ubieram!! Tłumacxze, że skoro nam jest gorąco to jej też. Jest prawie 30 stopni i nie ma potrzeby ubierać jej mocniej, ani przykrywać kocykiem.W wózku jest jej ciepło i wiatr tam nie wieje. To mi powiedziała, że jestem jebnieta i że złą matką jestem. pozatym że nie podaje małej nic do picia. To mówie, że pije z cycka i ma tam wszystko, a z butelki nie chce pić to nie będę jej zmuszać. W tym momencie prawie mnie przeklęła. Ehhh masakra. Będą mi tu wprowadzać wychowanie ze średniowiecza!! Czasem brakuje mi sił... Musiałam się pożalić gdzieś...