gratulacje:)
Hej Wam kobitki :) Sorka, że tak późno o tym piszę, ale mam trochę roboty przy młodej. Urodziłam :) 17 lipca 2013 r. na świat przyszła Abigail Elisa. Zdam Wam tu relację z mojego porodu co i jak, krok po kroku ;).
A wszystko zaczęło się 16 lipca. Miałam kontrolę u swojej pani doktor, na godź. 13. Poszłam, nic nie podejrzewając. Zobaczyła usg, stwiedziła, że będzie cesarka, bo mała cały czas jest w położeniu pośladkowym. Mimochodem walnęłam, że czułam wczoraj jakoś tak mokro na majtkach. Zbadała mnie i kazała iść na ktg z włożeniem wkładki, żeby sprawdzić czy to przypadkiem nie są wody. Leżałam na ktg ponad godzinę, już przysnęłam tak mi się wygodnie leżało, aż tu obudziła mnie położna, kazała wyjąć wkładkę, co się okazało? Wody mi się sączą jak w mordę strzelił. Spowrotem do doktor, cesarka na cito, mogłam tylko wrócić do domu po torbę i do szpitala, powiedziano mi, że jutro będę miała już zrobioną cesarkę. Mało się nie posikałam bo jednak młoda miała jeszcze trochę czasu do terminu (termin miałam na 25 sierpnia), no i bałam się cholernie.
W domu najadłam się ile fabryka dała i jak tylko mogłam opóźniałam pojechanie do szpitala. Jednak w końcu o 18:00 byłam już na izbie przyjęć i co najlepsze zaczęły mnie łapać małe skurcze. Wszyscy byli dla mnie bardzo mili, ale lekarka która mnie badała Aśka, napędziła mi stracha. Bada mnie i bada i w między czasie gdzie nie darłam japy (badanie cholernie mnie bolało :/) rzuciłam, że ja będę mieć cesarkę, a ona do mnie: "No chyba nie, ja tu czuję główkę". Oczy jak 5 zł, puls to chyba miałam lepszy niż Korzeniowski po biegu. Poszłyśmy na usg okazało się, że nie była to głowa, a tyłek. Uff... Nie to, że nie chciałam jej rodzić naturalnie, bardzo chciałam, ale od kilku wizyt miałam mówione, że będzie cc, więc się na to psychicznie nastawiłam. A tu by była niezła niespodzianka. Przeniesiono mnie na porodówkę, gdzie byłam całkiem sama, ponieważ mojej mamy nie chcieli wpuścić, bo to była jakaś porodówka specjalna, coś al'a sala przed operacyjna, ale wyglądała jak zwykła porodówka. Salę obok mnie rodziła taka smarkula którą miałam ochotę zabić po pewnym czasie, bo na początku to mi jej było szkoda. Podłączono mi kroplówki, m.in z oksytocynką i się zaczeło. Nie mogłam dostać znieczulenia bo miałam mieć tą cesarkę, jak się okazało jeszcze tego samego dnia. I tutaj właśnie jestem zła na tą rodzącą. Darła się jak by ją obdzierali. Dostała znieczulenie, miała przy sobie matkę, faceta, położną, a ja byłam sama i jakoś tak ryja nie darłam, mimo, że mnie też naprawdę bolało, w pewnym momencie to się poryczałam, myślałam, że będzie lżej, a tu szok, ból jak 100 lalallalaal.... Większość czasu gadałam z ewakamila przez telefon co mnie dość motywowało i była moim środkiem znieczulającym xP.
Po kilku godzinach powiedziano mi, że mnie nie pokroją puki tamta nie urodzi, a parte miała przez 1,5 godź, poród i tak zakończony próżnociągiem, sama go chciała :/. Wszystkie położne na nią już klęły, nie dziwię się im, bo raz sama krzyknęłam "zamknij tą japę!" bo już nie wytrzymałam. Jeszcze żeby jakieś duże dziecko, ale nie, coś ok. 3 kilo, nie więcej. Jak już wreszcie urodziła, zajęli się mną. Dostałam jakieś kolejne kroplówki i założono mi cewnik. Nigdy więcej. Samo zakładanie jeszcze uszło w tłoku, ale później miałam wrażenie jak bym miała zapalenie pęcherza. Zabrano mnie na salę operacyjną i się zaczęło. Znieczulenie- kłuto mnie 4 razy, myślałam, że im tam zejdę, aż w koncu z tego wszystkiego dostałam jakieś trzęsiawki i się rozpłakałam. Pediatra zapytała się mnie czemu płaczę odpowiedziałam, żeby mnie wreszcie pokroili bo już mam dość. W końcu znieczulenie zaczęło działać, czułam tylko jakieś szarpnięcia, zero bólu, dół ciała miałam jak sparaliżowany. Natomiast wszystko widziałam w lampie bo się elegancko odbijało, a od czasu zobaczenia swoich własnych bebechów "Sekrety chirurgii" oglądam już bez obrzydzenia. W końcu o 00:25, usłyszałam przesłodki, przekochany wrzask. To była Ona. Moja córeczka. Cała brudna w krwi, w mazi, przystawiono ją do mnie i wycałowałam ją po tym ślicznej buźce, a ona.. Kichnęła mi w twarz. Umyto ją, obrządzono i znowu mi podano już czyściutką. Ważyła 2360, długa na 49 cm, dostała 10 pkt. Wcześniak z 33/34 tygodnia.
Przewieziono mnie na pooperacyjną, a małą zabrano na neonatologię, dogrzać ją trochę w inkubatorku. Spałam na raty, bo co 20 minut budził mnie ciśnieniomierz. W końcu rano przywieźli mi ją na chwilę spowrotem, a ok. 12 wstałam z łóżka. Nie dałam sobie żadnej taryfy ulgowej, położna stwierdziła, że by chciała, żeby każda tak wstawała po cc. Chciałam jak najszybciej zająć się małą, być na równi z tymi co rodziły razem ze mną.
Po 2 dniach okazało się, że mam zespół popunkcyjny. Koszmarna sprawa, ból głowy nie do wytrzymania. 3 noce przerąbane, ratowały mnie kroplówki z ketonalem i położne które okazały mi dużo serca i pierwszą najgorszą noc zabrały małą do siebie, bo nie byłam w stanie się nią zająć. Suma sumarum wyszłyśmy w 5 dobie, ja już śmigam bez szwów, brzucho dobrze mi się zagoił. Od porodu schudłam zaledwie 12 kilo, ale pocieszam się, bo ciągle coś tam mi spada, a po połogu mam zamiar wziąć się ostro za siebie :D.
Co do Abigail. Jest kochaną, słodką i najpiękniejszą dziewczynką na całym świecie. Ma charakterek i go pokazuje, ale nie daje koncertów życzeń, w nocy wstaję do niej 2-3 razy, zależy jaki nastrój :P. Przytyła i waży teraz 2450 :). Moja mała Calineczka :*
Pozdro Wam mamuśki!
Komentarze
Wyświetlono: 11 - 15 z 15.
ale swietne foto malutkiej! piekna dzidzia:) gratki i najlepszego:)
gratuluje pieknej zdrowej córeczki super ze juz po ciesze sie z wami buziooole :)
gratulacje sliczna mała a co do tej drugiej rodzącej hm nie jest tak prosto urodzić mimo że małe dziecko to nie ma nic do rzeczy tak naprawdę i miała prawo się dzreć mam porównanie wiec taki ból jak jest przy cc dla mnie to pikuś niż poród sn tym bardziej skoro użyli narzędzi to nie był łatwy poród bo na pewno się zaklinowałąo maleństwo mam nadzieję że nie uraziłam tym co napisałam a malutką masz cudowną :)
Dzięki Wam :) Nie rodziłyśmy na jednej sali, właśnie na dwóch, bo na solcu są tylko pojedyncze. Oxy nie wiem czemu, wiem, że czułam te wszystkie bóle i skurcze, oni chyba mieli nadzieje, że się młoda jeszcze obróci. Mimo, że bolało jak cholera to wolałabym sn niż cc, bo potem nieźle odpokutowałam, co napisałam...