Ciotka!!! Ogranij sie, nie wolno odstawiać chłopa na boczny tor. Postaraj się raz na jakiś czas wykrzesać z siebie trochę siły i zrób mu jakąś fajną, ekscytującą niespodzianke. A co do strachu przed ciążą, ja wczoraj pomyliłam dni, myślałam,że jest środa i,że zapomniałam wziąść tabletke. Wpadłam w taką panike,że szok. M padał ześmiechu, bo wiedział,że się rypnęłam ze jest wtorek i że się nie rypnęłam ale mi zrobiło się słabo:-)
Zaglądam tu prawie codziennie ale jakoś nie mam weny do pisania. Nie ma chyba o czym pisać... Codziennie to samo praca- żłobek- dom dzień jak codzien, tylko w weekend jakoś tak cieplej na serduchu gdy możemy w trójkę powylegiwac sie na ogrodzie ;)
Mała ma juz 10,5 miesiąca, powoli trzeba zacząć myśleć o roczku (ach kiedy to zleciało?). Dopiero co trzymałam mala kruszynke na rekach a teraz co? Sama daje sobie rade i raczkuje gdzie chce. Coraz częściej świadomie używa słowa MAMA, najczęściej gdy sie o cos uderzy albo chce cos dostac a nie moze ;P w żłobku ok, jestem zadowolona, zjada cale porcje posiłków i spi dwa razy w ciągu dnia czego w weekend w domu nie moze dokonac ;P Podnosi sie przy wszystkim co jest pod reka i śmieszne robi kroczki przy kanapie (jakby miała omijać wysoka przeszkodę hehe). Ogólnie jest bardzo grzecznym dzieckiem ale bywa marudna bo zęby ida jak szalone (ma juz 7 i kolejne w drodze) na szczęście w nocy spi ladnie. Tylko znow ten katar! Masakra jakaś, 2 tyg spokoju i znów wraca ale na szczęście to tylko katar i nic więcej ;) Wazy ok 7600 i ma ok 74 cm drobniutka ale silna kobietka!
A jak my z K.? Dzisiejszy sen sporo mi uświadomił... Śniło mi sie ze bylam nastolatka a moje zaloty zostaly odrzucone i tak bardzo bylo mi przykro, ze chlopak do którego pałam miłością nie odwzajemnia jej. I wiecie co? Tak chyba moj K czuje sie teraz... Mimo ze nie narzeka to widzę ze brakuje mu tych czułości które byly zanim urodziła sie Nicole. Nie caluje i nie przytulam go tak czesto jak kiedyś, mimo ze sie bardzo kochamy to jakoś rzadziej sobie to mówimy. Przychodzi wieczór a ja nie czekam jak kiedyś na to by posiedzieć przed tv i poprzytulać sie pod kocem, ale myślę tylko o łóżku i cieplej kołderce by jak najdłużej pospac. Stalam sie jakas oschła, wredna, niemiła. K mnie zaczepia a ja zamiast sie uśmiechnąć patrzę spod byka i chce zeby dal mi spokoj bo to mnie denerwuje. Wiem ze go tym ranie i mimo ze codziennie rano postanawiam sie poprawić to znow popełniam ten błąd odpychając go od siebie. Przykre to... Stara sie poprawic relacje miedzy nami, pomaga mi bardzo nie tylko w obowiazkach domowych ale i pomaga mi utrzymac moja psychike na poziomie ktory nie pozwala mi upasc na kolana i wyć do księżyca. Ale koniec marudzenia, trzeba wziasc sie za siebie i zaczac doceniać męża swego by nie uciekł :P
I jeszcze jedno...
Nasze postanowienie bylo takie ze jak maleńka skończy rok to zaczynamy starać sie o drugiego maluszka. Chyba nie dotrzymamy danego sobie słowa. Tabletki nadal biore i jakos nie wyobrażam sobie siebie za 2 miesiące chodzącą z brzuchem. Boje sie... boje sie ze zwyczajnie nie dam rady. Jestem tu sama bez rodziny, moge liczyć tylko na siebie i na K a co jesli zycie da nam po dupie? Nie wiem, chyba jeszcze trzeba dojrzeć do tej decyzji i czas na poważną rozmowę. Kobieto ogarnij sie!
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 2 z 2.
dzieki :* wiem, ze musze zebrac w sobie sily i zadbac o mezulka ale cala energia i chec do dzialania ulotnila sie...