Jedna sprawa nie ulegla jakiejkolwiek zmianie... Nadal jestem: sliczny, piekny, cudowny, anioleczek zloty, grzeczniutki pyzuniek, do tego smieszek, misio przytulaszek i wesoly chlopek :) Podroslem znacznie, przytylo mi sie troche. Stalem sie jeszcze madrzejszy i towarzyski. Raz tylko me szczescie i radosc przykryla szara, burzowa chmura. Szczepienie sie nazywa. Albo jak kto woli, za moim starszym bratem powtarzajac: szczypionka! Splakalem sie niemilosiernie. Mama nijak rozweselic nie mogla. Sama wkoncu wystraszona, bo takiego placzu w moim wykonaniu to jeszcze nie bylo :/ Zaladowali szpryce w oba me jedrne, pulchniutkie posladki. Pogryzlbym wszystkich, gdybym mial zeby! Na moje nieszczescie, jeszcze na nie oczekuje. Na razie slinie sie heklolitrami i wpycham w buzie co popadnie. Kiedy bede mogl gryzc? Niewiadomo. Na razie lykam, co mi w buzie wleja. Glownie mleko, soki, kaszki i zupki. O dziwo deserki jakos najmniej mi makuja. Mama wydaje przy nich dzwieki och i ach w zachecie, ale jakos mnie to nie przekonuje... Zupa bardziej konkretna. W ostatnim czasie zylo mi sie intensywnie. A to za sprawa komunii brata. Ciagali mnie po kosciolach niemal codziennie. Cale szczescie, ze mi sie dobrze spi przy dzwiekach organ :D I nauczylem sie litanii loretanskiej. Wtoruje ludowi swym glosnym AGUU. Ostatnio az czkawki przy tym dostalem, chyba organizm sie probowal bronic przed zdartym od spiewu gardlem :) Ale gdyby nie komunia... to nie poznalbym jeszcze swej drugiej babci. A tak musiala przyjechac do swego pierworodnego wnuczka, pomimo tych 1200km. Przedstawilem sie jej z jak najlepszej strony. Teraz wszystkim rozpowiada, ze ja dziecko "jak z obrazka". Tylko sie smieje, a syrene zalaczam przy burczacym brzuchu. Ojjj fajna ta babcia. Najfajniejsze jej prawie czerwone wlosy! Do nich pialem jak kogucik :D Skoro juz ta babcia byla, to ja wykorzystalem. Przesiedzialem caly tydzien niemal na jej rekach :) Steroryzowalem ja calkowicie - tak to okreslila mama. Jak tylko na mnie spojrzala, wiedzialem co zrobic, mina w podkowke i hop na babci rece. Wtedy moglem sie juz tylko usmiechac :D Hmmm, mamy sie tak nie da podejsc. Ta jakas twarda sztuka. Sztuczki me na nia nie dzialaja. Spiewa mi, recytuje, zabawkami wymachuje, rozrywki wyszukuje, ale na rece bierze w ostatecznosci. Mowi, ze za ciezki jestem :/ To nic... i na nia haka znajde! Dzis Dzien Dziecka podobno. To niech mi prezent jakis szykuja :))
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 4 z 4.
Śliczny synek:) a jaki juz duzy:)
Amamusia od ktorego miesiaca dawala kaszke? zupki? i deserki? :)
Alez On sliczny... A jak ladnie juz siedzi... :) Super Ci sie udal Synus... :)