No właśnie, naszej? A może mojej i jego... Każdego z osobna. Spodziewamy się dziecka, ale nasze podejście do ciąży zupełnie się różni. Przez to czuję się strasznie osamotniona i nie mogę sobie z tym poradzić. Czuję, że oddalam sie od Mojego M. Kocham go najbardziej na świecie i nie chciałabym, żeby coś między nami się zmieniło.
Ja przeżywam ciążę bardzo emocjonalnie, całą sobą. On najpierw długo musiał się z nią oswajać, przez co w najgorszych jej momentach nie czułam jego wsparcia. Na początku próbowałam go zainteresować, zaangażować, ale na próżno. Póżniej z kolei, gdy już się oswoił z myślą o dziecku, to ja zamknęłam się w sobie. Były rozmowy. Postanowiliśmy, że on bardziej okaże zainteresowanie, a ja mu obiecałam, że postaram się wciągnąć go w ten swiat. Na rozmowach się skończyło. Nie umiałam. Mam do siebie o to żal. Może gdybym od samego początku ciągle mówiła mu o dziecku, teraz byłoby inaczej.
Oczywiście troszczy się i dba o mnie. Jeździ ze mną na wizyty lekarskie, uzupełnia moją apteczkę, kupuje mi różne rzeczy, robi masaże itp. Ale brakuje mi takiego wsparcia duchowego, rozmów o ciąży, o tym co będzie po urodzeniu dziecka, o porodzie. O moich lękach i obawach. Z kim mam o nich rozmawiać jak nie z nim? Tyle, że nie potrafię. Gdy już dochodzi do takich rozmów, to mam wrażenie, że M. mnie nie rozumie. Powtarza tylko, że bedzie dobrze, że damy radę. Mówi, że zawsze stara się widzieć pozytywne strony. Wierzy, że poradzimy sobie ze wszystkim.
Z jednej strony cieszy mnie to, że próbuje mnie podtrzymać na duchu, ale z drugiej, po takich słowach, nie mam już ochoty mówić mu o tym co mnie dręczy. Drażni mnie ten jego brak dociekliwości. A przecież musimy o tym rozmawiać, bo to nas nie ominie. A jak już przyjdzie czas zmierzyć się z nowymi rzeczami po porodzie, będzie na to za późno.
To nie jego czeka poród, połóg, nocne wstawanie do dziecka, karmienie piersią, oczekiwanie na powrót okresu, a nawet obawa przed bólem podczas stosunku.
Nie rozmawiamy o mojej fizjologii, jak wygląda teraz i jak będzie wyglądała później. Przez to zaczynam się wstydzić mojego partnera. Marzyłam o porodzie rodzinnym, ale teraz szczerze mówiąc nie wyobrażam go sobie. Z resztą, skoro nie potrafimy rozmawiać o tych wszystkich rzeczach, to czy damy radę rodzić wspólnie? Wątpię. Poza tym nie jestem do końca przekonana, że M. chce w nim uczesniczyć. O tym też mało rozmawialiśmy.
Wkurza mnie to, że czasami tłumaczy się brakiem czasu. Ale czas na swoje zainteresowania i odpoczynek ma. A przecież mógły od czasu do czasu zrezygnować ze swoich zajęć i skupić się wtedy na zgłębianiu wiedzy o ciąży i porodzie. Nie mówię, że ma zrezygnować z tego całkowicie, ale po prostu raz na jakiś czas. To mu nie zaszkodzi. Ja jestem zmęczona non stop, a mimo to jakoś funkcjonuję. Nie wspomnę już o tym, że nie pamiętam kiedy ostatnio spędzałam czas nad swoimi pasjami. Raz, że zdrowie mi nie pozwala, a dwa nie mogę przez ten natłok myśli.
On chyba także nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, jak ja się czuję. Gdybym mogła, to naprawdę funkcjonowałabym normalnie. Drażnią mnie jego żarty lub propozycje żebyśmy coś zrobili. Nawet nie wie jak mi jest wtedy przykro, bo chciałabym a nie mogę.
To już półmetek ciąży, a my nie mamy ustalone zupełnie nic. Teraz Euro, a za miesiąc czeka nas kolejna bardzo ważna zmiana w naszym życiu, której będziemy musieli poświęcić wiele czasu. A kiedy przyjdzie czas na rozmowy o dziecku? Miesiąc przed porodem?
Poza tym, z moją ciążą jest różnie. Nie wiem jak będzie dalej. Boje się tego. Dlatego byłabym o wiele spokojniejsza, gdybyśmy mieli już wszystko zaplanowane, chociażby wyprawkę dla córeczki.
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 9 z 9.
Faceci inaczej to odbieraja , dla nich w wiekszosci ciąza staje sie bardziej "namacalna" jak brzuch jest duzy i czują kopniaki ;) w końcu ciężko im to sobie wyobrazic bo sami tego nie przeżyja nigdy ;)
a jak sie dziecko urodzi to moze byc róznie , wiele par kryzys przechodzi , matka skupia sie na dziecku a facet czuje sie odrzucony ....
Dziewczyny, a ja się z Wami nie zgadzam. Uważam, że ukochana osoba jest naszym przyjacielem. A przyjaciel jest od tego, żeby być z nami w trudnych i dobrych chwilach. Powinien nas wesprzeć i pomóc nam przejść przez problemy.
Poza tym uważam, że to para jest w ciąży, a nie tylko kobieta. Kiedyś było inaczej. Partner powinien być zaangażowany w równym stopniu jak przyszła mama. A żeby tak było potrzebna jest rozmowa. Do tej pory rozmawialiśmy z M. o wszystkim, o uczuciach. Jedynie sprawa dziecka jest dla nas jakimś problemem. I nie potrafię zrozumieć, dlaczego tak się dzieje.
A nawet jeśli byłoby tak jak piszecie, to ok. Dam radę sama. Sama mogę również wybrać wyprawkę, imię, szkołę rodzenia... Tylko on chce robić to razem ze mną, problem w tym, że ja muszę w nieskończoność na niego czekać.
A może faktycznie zbzikowałam i mam bezpodstawne pretensje. Sama już nie wiem. Ale dziękuję Wam za komentarze:)