To czas i u mnie na male relacje. Czytam ostatnio dużo waszych wpisów i chyba i ja zacznę się trochę "żalić ". Już mam dosc trzymania tego w sobie. Ile można nie. ? Ostatnie wpisy raczej były pozytywne o moich panienkach. A dziś hymn. Same żale. Zaczne od tego że jakiś czas temu wspomniałam o zazegnanym kryzysie związku. A dziś siedzę i w to wątpię. Niby jest dobrze a jednak nie jest. Mam wrażenie że mój mąż częściej mnie nie szanuję niż szanuję. Bo oczywiście zdążają się dni dobroci dla mnie. Wczoraj kolezanka powiedziała mi że mógł by być gorszy, owszem każdy mógł by być gorszy. Niż jest. Ale jak czasem pisałam jej co wyczynial to mówiła że powinnam go wywalić za drzwi . I nie tylko ona. Nie będę pisać za co ona by go wywaliła bo wiem że 3/4 z was zrobiło by to samo. Tylko ja taka glupia.
Wczoraj tak mnie wkurzył bo zszedł z nocy i spał 12 h wstał i pojechał do pracy. Rozumiem że jest zmęczony chce odpocząć, odespać. Ja rozumiem na prawdę. Ale mi też jest ciężko wkoło zapierd**** sprzątać, gotować, latać za laskami. W 8 miesiącu. Prosiłam żeby wstał przez godZinę prosiłam olał. Spał az wstał ubrał się wsiadł w samochód i pojechał. Usłyszałam tylko pa. O. .. Tyle. Jak go prosiłam wkurw**** się na maksa bo zawsze ja muszę prosić się o odrobinę pomocy, o to żeby wstal. I w przypływie złości powiedziałam (bo kiedyś wspominał o pracy w Niemczech z lepszymi zarobkami niz tu) że niech sobie jedzie do tych Niemiec i najlepiej nie wraca. Bo ile można się prosić i upokazac żeby on wstal , pomógł mi, zrobił coś przy domu albo po prostu pobawił sie z dziewczynami. No ile....?
A dziś jak chciałam żeby mnie przytulił bo tego też mi brakuje. To burknal sobie pod nosem coś w stylu z dziwnym uśmieszkiem " jeden dzien, a co będzie dwa tygodnie" chciałam żeby mi wytłumaczył o co mu chodzi nic nie chciał powiedzieć. A potem chyba sobie uświadomiła. Że pewnie o jakiś wyjazd chodZiło. I co planuje zostawić mnie tu sama z trójka małych dzieci??? Bo raz wkurwio** za to że nie chce pomóc kazałam mu jechać i nie wracać. ......
Wybaczcie za te niektóre "przecinki" ale nerwy biorą góre....
Komentarze
Wyświetlono: 11 - 15 z 15.
marylka ja zamiast siedzieć w domu z trójką dzieci wolałabym iść do pracy... Dlatego jak tylko skończy mi się macierzyński wracam do pracy...
Szczerze Ci współczuję, bo mimo że nikt nie jest idealny, nawet mój M, który ostatnio mocno mnie irytuje to chociaż tyle, że mam w nim wsparcie i w pracach domowych i przy dzieciach. Jedyne czego nie umie to gotować i kończy się na robieniu jajecznicy dla mnie na śniadanie, albo Kacprowi kanapek ale to i tak dużo. Nie wiem co bym zrobiła na Twoim miejscu, bo jesteś od niego w dużej mierze zależna, a to najgorsze co może się wydarzyć w związku. On ma świadomość, że ot tak z dnia na dzień nie bardzo miałabyś możliwość odejść. Ja mam na przykład tę przewagę, że mieszkanie w którym żyjemy jest moje, że samochód jest mój i może sobie pogadać, a jak mnie mocniej pociśnie to zamykam Mu drzwi przed nosem więc chcąc nie chcąc to musi się pilnować. Ja na Twoim miejcu zaczęłabym się 'usamodzielniać' po porodzie poproś kogoś o wsparcie, zapisz się na jakiś praktyczny kurs, zrób sobie zawód/dodatkowy zawód. Zacznij gadać o tym, że masz w planach pracę, niech zacznie trząść portami.