Już w lutym lecicie jednak? :) Super! :)
Niby Staś już troszkę lepiej, chociaż dziąsła spuchnięte i ząbków dalej nie widać, a idą chyba cztery. Jakoś się ograniam sama i myślami jestem już w grudniu, kiedy to będa święta, a potem myślami jestem już w lutym, jak będziemy najprawdopodobniej wylatywać do UK, ale..
No właśnie ALE. Wczoraj mi mąż powiedział, że jest chory i faktycznie strasznie wyglądał. Niestety musiał iść do pracy na nockę. Jakoś dał radę, ale cały rozdygotany. Mam się o co martwić i strasznie mi przykro, że nie mogę być obok niego i mu w niczym pmóc. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak on jest tam samotny i bez jakiejkolwiek pomocy. Na kolegów nie może liczyć, bo u nas akurat sprawdziło sie powiedzenie: Polak Polakowi na obczyźnie wilkiem. Koledzy, których znał od 6 lat i z którymi pracował tu w Polsce kupę czasu mają go gdzieś. Nikt nie pomoże, a on jest takim człowiekiem, że pomógł by każdemu nawet jakby sam miał przy tym ucierpieć. Niesprawiedliwe to takie, ale jak mówią - masz miękkie serce, musisz mieć trawdą dupę:(
Jutro będziemy mieć gości, bo z przymusu wyprawiam Stasia imieniny. Przyjedzie teściowa, szwagierka ze szwagrem i chrześniakiem mojego M. Niby fajnie, ale czuję się jak przed jakimś egzaminem.
Oby wszystko było już dobrze, proszę tylko o kilka dni spokoju i optymizmu, bo inaczej padnę trupem.
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 3 z 3.
no niby tak :) mąz obliczył, że damy radę finansowo już na początku lutego lecieć, ale póki moja noga nie postanie na lotnisku w Londynie nie ma co się nastawiać na 100%... wiesz jak jest - wszystko może się zdarzyć :(