super! tak trzymać :) będzie tylko lepiej!
Początki z maleństwem w domu nie należały do kolorowych,myślałam,że kiedy już znajdę się z synkiem w domu będzie idealnie,niestety wcale tak nie było.Czułam się okropnie nie tylko fizycznie ale przede wszystkim psychicznie.Nie potrafiłam odnaleźć się w nowej sytuacji,przytłaczała mnie.Najgorsze było to,że nie potrafiłam cieszyć się moim małym szczęściem. ; ( Byłam wykończona porodem,23 godziny bóli,traumatyczne dwie doby w szpitalu,które dłużyły się niemiłosiernie i złe doświadczenia zrobiły swoje.Nie byłam w stanie usiąść,chodzić,szwy bolały niemiłosiernie,każdy ruch doprowadzał mnie do płaczu.Nie byłam w stanie wykąpać swojego dziecka,przewinąć na stojąco,wyręczała mnie mama.Pierwsze nieprzespane noce,podkrążone oczy,zapadnięta twarz.Brak czasu chociażby na prysznic,brak chęci żeby zrobić coś z własnym wyglądem.Nie musiałam się czesać czy chociażby przebrać,chodziłam w koszuli nocnej całe dnie bo tak było najwygodniej,zaczęłam tęsknić za moim dawnym życiem,przypominałam sobie jak beztrosko było kiedyś.Patrzyłam się na moje zmasakrowane ciało i nie widziałam nic oprócz rozstępów dosłownie wszędzie,obwisłego brzucha i zniekształconego krocza..Piersi były nabrzmiałe i obolałe a każda próba przystawienia małego do cycka kończyła się atakiem płaczu moim i Jego.Kiedy ssał popękaną pierś a dodatkowo obkurczała mi się macica i bolało jak cholera miałam ochotę go od siebie odepchnąć,później płakałam i wyrzucałam sobie,że nie nadaję się na matkę.Myślałam,że to się nigdy nie skończy,że tak będzie już zawsze i jak tutaj cieszyć się macierzyństwem. Nie czułam potrzeby kontaktu z małym,cieszyłam się kiedy śpi i nie muszę go karmic,przewijać,ruszać..Bałam się,że w jakiś sposób zrobię mu krzywdę więc wolałam unikać tego kontaktu.Marzyłam o tym aby się wyspać,odetchnąć,wszystko kreciło się wokół dziecka,życie przewróciło się do góry nogami a mną szargały chyba wszystkie z możliwych emocji od strachu do paniki,raz się śmiałam raz płakałam,nie radziłam sobie sama ze sobą.Teraz po 2 tygodniach mogę stwierdzić na szczęście.. baby blues już za Mną.Przykro mi,że pierwsze dni w domu z maleństwem wyglądały tak a nie inaczej ale najważniejsze jest to,że z dnia na dzień było lepiej.Małymi kroczkami zaczęłam patrzeć na to wszystko inaczej.Dopiero kiedy przestało tak boleć wszystko powoli zaczęło się układać.Moglam zrobić więcej przy własnym dziecku i nie prosiłam nikogo o pomoc,zaczeliśmy się poznawać wzajemnie i co najważniejsze obudziły się we mnie matczyne uczucia.Pamiętam jeszcze w czasie ciąży zastanawiałam się jak moze wyglądać baby blues czy depresja po porodzie,przecież to takie cudowne zobaczyć w końcu swoje dziecko,nie rozumiałam kobiet,które o tym mówiły,ciężko mi było uwierzyć w to,że można w ogóle nie cieszyć się z macierzyństwa z tej małej kruszynki,którą się nosiłio pod sercem 9 miesięcy,nie docierało to do mnie dopóki sama tego nie przeżyłam.Teraz rozumiem jak czują się takie kobiety,to straszne..Jednak taki stan nie trwa wiecznie.Kiedy po setnej nieudanej próbie przystawienia małego do piersi byłam już tak zdenerwowana i zrozpaczona,że nie panowałam nad sobą i chciałam go już odłożyć do łóżeczka bo nie dawałam rady.. wtedy on spojrzał na mnie swoimi zapłakanymi oczkami i patrzył tak niewinnie,bezbronnie po prostu w tej chwili coś we mnie pękło,uświadomiłam sobie,że go kocham,przytuliłam,pocałowałam i próbowaliśmy dalej aż w końcu się udało.Jest coraz lepiej,nie czuję już tego wielkiego zmęczenia,przystawianie do piersi już też idzie nam super.Dopiero teraz zaczęłam się przyglądać swojemu skarbowi,patrzeć na Niego kiedy śpi,przytulać,całować,mówić do niego.Organizować czas kiedy śpi tak żebym i ja była wypoczęta i miała chwilę dla siebie.Na wszystko potrzeba czasu,do wszystkiego trzeba dojrzeć i byc przede wszystkim dobrej myśli.Mam nadzieję,ze teraz będzie juz tylko lepiej ,że to co najgorsze już daleko w tyle ; ))
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 2 z 2.
Super :) Ja pamiętam moje skrajne emocje i wycieńczenie.. tylko, że u mnie to trwało ponad 2 miesiace, do tego miałam ciągle lęki, że z moim dzieckiem jest coś nie tak, bo się nie śmieje i nigdy na nas nie patrzy, nie chce spac w dzień.. a byłam sama z Małą, aż nie wrócił mąż z pracy.. Ogólnie bardzo żałuję tego czasu i mam do siebie ogromny żal :( oraz wiem, że przy drugim dziecku już bym tak na pewno nie postąpiła, bo wiem co mnie czeka, co jest normalne, a co nie, jak się zachowac i jak pielęgnowac...
Pozdrawiam :)