...okładka w porządku na pierwszy rzut oka, środek trochę zniszczony, tekst wieloktotnie czytany, nie przez wielu zrozumiany, i te zżółke stronice naderwane...
Wiele czasu upłynęło zanim się zdecydowałam. Jeszcze nie wiem w jakiej formie przyjdzie mi tu pisać i w jakich momentach. Zakładam, że w skrajnościach jak to bywa zwykle. Użlę sobie kilkakrotnie w płaczu czy też nie mogąc się powstrzymać od szczerzenia zębów.
Aby było mi lżej na początku...
Moja historia jest długa bardzo pomimo lat - tak przynajmniej mnie się wydaje. Zdecydownie mogę powiedzieć, że umiem żyć a w każdym bądź razie z tym życiem sobie radzić. Mam 24 lata w ciągu których straciłam praktycznie wszystko i wszystko od życia dostałam... Na obecną chwilę dostaję wszystko ale to tylko i wyłącznie dzięki mojemu Jankowi... to jest taka jedna rzecz dzięki, której nigdy nie upadłam - ludzie. Trudno może w to uwierzyć, ale za wszystkie przykrości których doznałam dostaję piękną nagrodę - moich bliskich przyjaciół. W ogóle wydaje mi się, że ludzie, których spotykam w swoim życiu sa jakby ukojeniem dla poszarpanej mnie. Każdemu życzyłabym aby nie tylko przyjaciele ale ludzie w otoczeniu, których się otaczamy byli tymi właściwymi i tak wspaniałymi.
Brutalność - ojciec mnie nie chciał, Mamę zdradzał i bił, odebrał Jej wszystko ale dał Jej mnie. Zadręczał nas przez wiele lat. Pokutuje teraz za to.
Delikatność - moja Mama, człowiek jakim chciałabym być - czuły, życzliwy, pomocny, jak należało to uparty i prostolinijny, ale przede wszystkim radosny! Wpaniała kobieta, matka - przyjaciółka. Utraciłam ją mając 14 lat.
Mądrość - mój Dziadek, Marceli - mój syn otrzyma tak na imię kiedy się urodzi. Chodząca oaza spokoju i mądrości. Zawsze z nosem w książkach. Ciepły i wiarygodny. Utraciłam Go po Mamie mając 16 lat.
Histeria - moja Babcia, bałaganiara - dosłownie i w przenośni. Wiem, że oddałaby dla mnie wszystko, ale Jej miłość była trudna. Trudno mi pisać o relacjach z nią. To ogromna mieszanina uczuć. Od półtora roku jest zaginiona, była chora psychicznie...
Moja Mama, Dziadek, Babcia i ja tworzyliśmy rodzinę przez wiele lat mieszkając razem. Potem zaczęło nas ubywać... do tego momentu, że tej rodziny już nie ma... zostałam tylko ja z kodem genetycznym.
Szczęście - mój Janusz, obecnie to my tworzymy rodzinę. Mój Janek, bez którego świata by nie było, bo światem moim jest On. To właśnie on introwertyczny a jednocześnie ogromnie otwarty na ludzi. Inteligentny choć wiara w swoje umiejętności nie pozwala Mu w to uwierzyć. Uwielbiam to Jego spojrzenie na świat pragmatyczne ale z poczuciem humoru. To takie chodzące męskie ja. Za mnie oddałby pewnie wszystko, co do tego nie mam wątpliwości, jest szczerze mi oddany i nie można go nie kochać... Jest zdecydowany i taki... hmmm... męski po prostu nie mam tu po co szukać jakiś specjalnych słów na określenie tego. Kocham Go ogromnie - jest spełnieniem mojego jestestwa.
Moja histria jak nie trudno zauważyć zawiera wszystkie elementy od płaczu po uśmiech - jak w niejednej książce...