Ale slodziak z tego maluszka...
Zakochałam sie
Wczoraj to spadł u nas śnieg. Było o poranku zachwycająco biało... Marcelek wielkimi oczami chłonął nowy widok zza okna. My byliśmy zachwyceni, w szczególności ja, bo uwielbiam piękne jesienie, ale i kocham zimy... Farben w miseczce przyniósł Marcelkowi śnieg, póki co juniorowi nieszczególnie przypadł do gustu ten rodzaj temperatury, ale jeszcze na pewno się przeprosi z białym puchem. Szczególnie podoba mu się, kiedy owe białe konfetti spada z nieba i świat mrowi niczym ekran telewizora późno w nocy.
Na spacerze porannym grzeczny niczym aniołek, ale sama kwestia nałożenia na Mańka kilku warstw odzieży wiązała się z uporczywym zawodzeniem i prośbami o wolność, których ostatecznie wysłuchaliśmy, ale nie zrealizowaliśmy.
A tak z kolejnych zachwytów nad nieograniczonym IQ Marcelego to kombinator straszny się z niego zrobił, nic tylko wymyślić jak wstać, jak się przedostać na drugą stronę, no i mistrzem jest w turlikaniu na czas przez łóżko. Gada sobie po swojemu, prowadzi bardzo poważne monologi i robi przy tym szalenie piękne miny. Jest jak zawsze do zakochania. Nie mogę jednak ścierpieć, że okropnie zgrzyta ząbkami, ma ich już 4 duże, piąty pięknie rośnie a odgłosy gorsze jak widelcem po talerzu... Idą chyba górne jedynki w końcu bo ma tak dziąsła zapuchnięte, że ledwo widać te wyrżnięte dwójki. Czasem prześpi noc a czasem w ogóle. Zaprzestał strajków głodowych i jada obiadki i kaszki i deserki no i butlę. Mam wrażenie, że teraz rośnie po trzykroć. O tym, że karmiłam piersią już dawno zapomniałam, nie mam jak do tej pory żadnych wyrzutów sumienia, a wręcz czuję się mniej sfrustrowana i bardziej opanowana ( no chyba, że ktoś szczerze podniesie mi ciśnienie). A propos podwyższania to obniżył Farben wczoraj łóżeczko do najniższego poziomu ażeby Marcelek mógł się wspinać w dowolnej chwili. Widać jak bardzo pragnie już sam stać... podejmuje próby podnoszenia się do siedzenia z pozycji leżącej, w łóżeczku to błachostka bo chwyta się szczebli, na łóżku kombinuje na bok się przekręcając i podtrzymując się rączką, ale jeszcze musi nad tym poćwiczyć. Jest wymagający co do zabawy, należy śpiewać, czytać oczywiście sam też się pobawi, ale nie ma jak z nami. Najbardziej rozczula mnie jak się przytula, tak szczerze... to na chwilę najwspanialsze momenty. Przy obiedzie, który zawsze jadamy wspólnie strzela takie miny, oczywiście każdej z osobna nadajemy inny sens - to klucz do sedna rozwoju małego człowieka. Bardzo często to powtarzam, bo moim zdaniem to szczególnie ważne być świadomym tego, że to MY nadajemy sens temu co czynią nasze dzieci. I to my wciągamy go w tę kulturę... a w związku z kulturą wczoraj znów kupiłam książeczki z obrazkami :D
Śmieję się, że spadł śnieg bo brykę kupiłam Mańkowi do jeżdżenia ( bryka po asfalcie jeździ jakby stworzona do ruchu w komunikacji drogowej).
Miałam dziś piękny sen, chodziliśmy z Farbenem od zachodu, do zachodu. Polowaliśmy na ginące w ziemi słońce. Obudziłam się tak spokojna, taka szczęśliwa... to pewnie zasługa wczorajszego zachodu słońca na który natknęliśmy się jadąc koło lotniska (akurat lądował samolot). Powiem szczerze, że żałuję, że aparatu nie miałam... Słońce zachodzące nad taką równiną było przepiękne, jeszcze do tego takie czerwone wtapiające się w śnieg... ah... jestem niepoprawną romantyczką chyba.
Jest jednak coś takiego w nas, i tylko od nas zależy czy potrafimy to dostrzec - że świat w każdym miejscu i o każdym czasie potrafi zachywać tym jaki jest. Kocham patrzeć na to co nas otacza i dostrzegać w tym piękno, lubie obcować z naturą, ale i architekura mnie nie odstręcza, lecz fascynuje swą historią czy bardziej..historią ludzi, którzy ją tworzyli. I może takim akcentem zakończę... wiem, że chciałabym pisać bez ustanku bo czasem mam wrażenie, że głowie to wszystko ledwo upycham, ale tak przecież się nie da. A takie rozczulanie się to też do pewnego stopnia jest akceptowalne ;)
|
i zadaj pierwsze pytanie!