mam to samo ze swoja nr 2 zabki i katar i niewyspanie nasze ..maszakra..
Od 4 dni nie śpię praktycznie w ogóle - Marcelemu wyłażą ostatecznie ząbki, i nie umie sobie biedaczysko poradzić z bólem, i w nocy jak i w dzień przeżywa mały koszmar - maleńki jeszcze taki nic nie rozumie, bezbronny on ja bezradna, trudno patrzeć na krzywdę dziecka, które nie rozumie co to jest ból i skąd pochodzi... Przebudza się co chwilę w nocy z płaczem, takim przeraźliwym, trudno go uspokoić i uśpić z powrotem.. przedwczoraj sięgnęłam po Ibum i Viburcol, żeby jakoś załą=agodzić mu te krzywdy, przebudzał się i tak, tylko łatwiej usypiał..zawsze coś. Od dnia wczorajszego pojawił się katar, którym to Maniuś Podkówka zaraził się ode mnie. (w takim przypadku żałuję, że nie karmię, bo bywałam znacznie poważniej chora a Marcelek się nie zarażał, wychodzę jednak z założenia, że tak musi być a Marcelek jest dzielny i da radę). Całą noc nie spaliśmy bo biedak nie umiał sobie poradzić z tym, że ma zatkany nos, a do tego to pieprzone ząbkowanie. Płakał i płakał, i tylko ramiona przynosiły ukojenie... ja mam potworną migrenę z tego wszystkiego, ehh niech to. Właśnie padł i śpip w łóżeczku kruszyniak. Ile u niemowalaczka trwa katar, też leczony siedem dnia a nieleczony tydzień? Wiem, tylko że lekkim mi ten tydzień nie będzie.
Pomimo ogólnego spadku formy, to Marceli nauczył się sam siadać z pozycji leżącej. Udaje mu się to póki co na łóżku, ale jeszcze trochę poćwiczy i na podłodze też mu wyjdzie. Prowadzony za rączki stawia swoje pierwsze kroczki, potrafi przejść cały pokój jak ma przebłyski lepszego nastroju. A w łóżeczku przemieszcza sie trzymając się szczebelków. Ciągle chce stać, wspina się po nas jak po drabinie i stoi. Musieliśmy schować krzesełko FP bo ciągle chciał przy nim stawać, a lekka kontrukcja lubi się przewracać pod siłą naporu. Dla bezpieczeństwa więc krzesełko czeka na lepsze czasy. Zakupiliśmy też prezent na mikołaja, piękne sane z pchaczem - czerwony metalik, bryka jak się patrzy. Naszym małym, skromniutkim marzeniem jest tymi saniami w tym roku pojeździć po polach, bo wózkiem nie idzie i cały rok omijamy pola bo żal żeby Maniek dostał wstrząs mózgu od wertepów i kamieni. Śnieg może jednak załagodzić sprawę i umożliwi dłuugie spacery. Dobrze, że mieszkamy na skraju miasta...
Kto tam do nas zagląda niech trzyma kciuki za zdrówko Marcelka, żeby nic poważniejszego mu się nie przypałętało, i żeby wracał prędziutko do pełni sił nie tylko głosem, co czyni na chwilę obecną.
Niech sobie będzie jak chce, ale przyznać się muszę że okrutnie przeżywam ten pierwszy katar Marcelego i ten płacz... płakałam wczoraj. Niechże ta kruszyna więcej sie uśmiecha jak płacze...