Milej imprezki:))
a dziś nogi wchodzą mi tam gdzie brzydko wymawiać. Ludzie szlajają się po ostatkach a ja mam w domu szarlotkę, tort marzeń z dwiema masami ( mascarpone a la straciatella, i budyniwa z brzoskwiniami), dwie sałatki ( tradycyjna i warstwowa z tuńczykiem), nie boli w końcu głowa. Żyję. Sączę piwo z moim satrym dobrym Farbenem, słucham NIN i wspominam jakże to było beginning NAS. Czemu planuję poświęcić kolejny wpis. Bo o NAS tak konkretnie nigdy nie było.
Marcelino jest pełen energii, widziałam, że coś do Was ostatnio pisał ostatnio, łobuz piernikowaty.
Dziś dostał kolejny prezent. A ja nie zdążyłam wysłać kartek przez tę jego chorobę :/ Lolla i Sasandra - wybaczcie kartki będą spóźniona :/
Ciocia Klaudia (konotacje rodzinne nie forumowe :P) i Chrzestny załatwili młodemu taką bryczkę, ze ja Was! Nie miałam kiedy cyknąć, ale może jutro - szczeny Wam opadną :P