Nie przepadam za Beatelsami, ale mieli kiedys taki kawalek o bardzo madrym tekscie: "all you need is love- tatatata" :)
Raczej każdego dnia mnie to dopada, ta chwilowa rozpusta duszy, kiedy spojrzenie utkwi w prowizorycznie niczym szczególnym - przecież to ojciec i syn, tak jest od pokoleń, wielu ich się widywało, nie tylko w filmach. Jednak to czułość mojego Farbena do Marcelego porusza najcieńsze struny gdzieś głęboko mnie, żaden obraz nie wrusza serca tak mocno. Byłam ( jestem) dość przygrypiona, i owej czułości doświadczyłam i ja. Musiałam wyglądać nie lada, bo przybywał do mnie, siadał blisko i głaskał, opowiadał co się działo, przynosił lekarstwo na ciało i duszę. Przez ostatnie miesiące czasem odczuwam żal za latami, które już za nami, za pewnego rodzaju ekscytacją, która jest pokonana przez obecną rutynę, za samymi sobie, która teraz nie ma prawa zaistnieć, bo jesteśmy cali dla niego, i dla siebie też, owszem, dla siebie, ale dla siebie tylko kiedy śpi, tylko kiedy go nie ma, bo śpi. Czasem porywamy się na skoki na cudy ( bez zastanowienia czy zdołamy). Dobrze jest mi uświadomić sobie w przelocie chwili każdego dnia, że otaczanie czułością, dążenie do porozumienia i głęboko zakorzenione ja to ty ty to ja ma siłę przeogromną. Daje daje nadal szanse wierze temu o czym pisałam, raz czy dwa, czy niezliczenie wiele. Potrafię powiedzieć kocham do śmierci. Tak będzie. Związki są trudne, związki są wymagające, wielu singli powiedziałoby, że mało które gatunki zwierząt są monoteistami, a co dopiero ludzie. Mało mnie to obchodzi, bo wiara czyni cuda, bo to co mamy w głowie kształtuje to co i jak czynimy. Skoro uparłam się, że zakrawamy o idealny związek to uparcie będę dążyć do tego po kres naszych dni. To nie jest tak, że powiem, jesteśmy super parą. Parą nie jest się przez samo to, że się oddycha, je i śpi. Być z kimś to swoisty kompromis od światania aż po głęboką noc. Są prostsze i bardziej skomplikowane konstelacje osobowości, są, my mamy swoją konstelację... drobne promyczki każdego dnia to kwintesencja obecnego stanu. Przy dziecku każde z nas to rodzic, ja jestem mamą on jest tatą. Patrzymy na siebie właśnie tak. Nie wiem czy on to dostrzega, nie wiem czy stara się dostrzegać malizny cudów na przestrzale dni, nadzieję mam że tak jest. W końcu trwa, w końcu ani razu się nie zająknął. Mnie dodaje ducha walki taki moment kiedy miłość otacza w dotyku, w spojrzeniu, w czułym zdaniu czy żarcie apbsurdalnym który potrafię zrozumieć tylko ja. Czasem mam ochotę rzucić czymś, jakaś bezsilność przemawia przeze mnie, ale staje on i jest i trwa, i w razie potrzeby zbije szybkę by walnąć mnie młoteczkiem otrzeźwienia. Wypijemy piwo, posiedzę w jego swetrze, zrobi herbatę, rozpali w kominku, ja ugotuję obiad, obiorę dla niego pomarańczę. Zobaczcie to niby nic, a jakże wiele! W porostocie twki magia. Ja dla niego on dla mnie. Czułości.
Bardzo chciałabym aby każdy mógł zażyć czułości choć gram każdego dnia czy nocy. Dostrzegać w nas nas, nie tylko wysłużone po całym dniu bodyguardy naszych dzieci. Żeby piękno istaniało trzeba je pielęgnować, ono nie przychodzi od co samo z się, ale przychodzi samo przez się w pejzażach i dostrzeżeniach, że nie tylko czas rozpusty początkowej jest cudowny, ale czas spokoju w pokoju jest wspaniały. Było wiele cytatów o miłości, o tym jakże trzeba ją pielęgnować, o tym jak trzeba o nią walczyć, o tym jak potrafi umierać.. wszystko to prawda.
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 2 z 2.
Ja też dziś potrzebowałam to przeczytać.