Kadett hmm też miałam :) kombi z 86r. cudo nie samochód. Niestety musiałam go na złom oddać dla bezpieczeństwa swojego i innych :)
A Marceli cudny jak zawsze :) mądry chłopiec, aż jestem ciekawa jaki będzie w przyszłości :)
Tydzień dobija końca a Migrena w świecie bardziej rzeczywistym, bardziej realnym, bardziej czułym i zdecydowanie bardziej mi z tym do twarzy.
To takie smęty o rzęchu.. choć czasem wydaje mi się bardziej drogocenny niż jakiekolwiek inne wypasione ( w porównaniu do niego) auto.
Marceli rośnie, i pije mleko krowie ( dodaję kleik a po wstrząśnięciu wygląda jak Bebiko :P) i śpi jak janiołek - Naprawdę mleko krowie czyni cuda! W dzień potrafi spać 3 h i spać w nocy z jedną tylko pobudką...! Mleko kupuję nie uht ( za poradami) tylko takie w butelce z lodówki, jest smaczne bo sami podpijamy je Marcelemu.. dość słodkie... a Marceli mądrzeje, raczej przemądrkowuje się. Rozumie w lot co do niego mowa, ale zapomina sobie o rozumieniu, kiedy mama proponuję by poszedł z nią do domu lub w inną stronę niż sam tego chce. Chodzimy na spacery jak zawsze, ale pozwalamy sobie na spuszczanie krakenka i uczymy się chodzenia za rączkę, które idzie nawet jako tak do czasu jak czegoś nie zobaczy i nie uprze się, że będzie np stał w tym miejscu. Sara nam towarzyszy podczas ogorodwych odkryć coraz to nowszych atrakcji, pilnuje Marcelego... w takich chwilach cieplej mi na sercu, że uratowaliśmy ją ze schroniska i jest z nami szczęśliwa, było tyle obaw kiedy z bandziołem ( Marceli inside) zdecydowaliśmy się na pieska ze schroniska. Teraz tworzymy taką drużynę, która spokojnie mogłaby wygrać mistrzostwa świata w grze zespołowej.
To mleko krowie to był strzał w dziesiątkę. Jeżeli to nie przerwa w ząbkowaniu po prostu.
Od kilku wieczorów zaczęliśmy majówkę ( cóż by innego przeto), popijamy zapatuleni piwo czy wino w ogrodzie, spacerujemy, pieprzymy głupoty, rozmawiamy jak niegdyś - o tym co boli i na co czekamy. W Naszym życiu już tyle doczekanych chwil, a wciąż jeszcze wszystko przed nami. Ale pomimo zajęcia własnymi "sprawami" co poniektórym osobom chciałabym powiedzieć, że o nich myślę, pomimo tego że nie ma mnie tu wirtualnie.
Altana jest wykańczana, Kadett idzie na sprzedaż, od dziś jeździmy nowym autem a na myśl o Kadecie chce mi się płakać - jak rozstać się z autem legendą..? Bo to nie było tylko auto, które się wiecznie psuło, które nie pojechało więcej jak 110km/h, które miało tylko 4 biegi, było starsze od nas, w którym spędziliśmy tyle cudownych chwil podczas wzbogacających duszę podróży. Nie wiem czy pogodzę się z tym, że ktoś inny go kupi... że ktoś inny nim będzie jeździł, ale na złom? To jakby położyć serce i czekać aż ktoś zacznie po nim walić młotem. Uwielbiam to auto bo w nim tworzyła się nasza historia... jasne że w astrze nie trzeba do siebie krzyczeć żeby coś usłyszeć.. jasne, że jest wygodnie i pasy działają i ma pięć drzwi.. cóż jej też trzeba dać szansę i zacząć tworzyć w niej nową historię.
Teraz mamy ją i niech tak będzie - przynajmniej fotelik można po ludzku zamontować i być spokojnym o nasze bezpieczeństwo. O!
Małe spacerowe przygody: czyli przenoszenie kamyków z jednej strony drogi na drugą, albo wsadzanie ich do wózka ;)
Kadett hmm też miałam :) kombi z 86r. cudo nie samochód. Niestety musiałam go na złom oddać dla bezpieczeństwa swojego i innych :)
A Marceli cudny jak zawsze :) mądry chłopiec, aż jestem ciekawa jaki będzie w przyszłości :)
Ewcia sama jestem ciekawa co z niego wyrośnie, kim będzie, jaki będzie... ah...
A nasz Kadet 3 drzwiowy z 85 to auto, które jeździ na powietrze jak to się śmiejemy.. ale cóż, nie ma gdzie windy włożyć, strach że się złoży podczas jazdy... pruchno pomimo ciągłej pracy przy nim ( blacharka, lakier, silnik - wsio). Gdybyśmy chcieli go odermontować ( i najelepiej przypieprzyć mu żółte rejestracje) to koszta byłyby horendalne. Kupiliśmy jego następcę tymczasowo.
Jak bede miec chwilke to napisze o kadecie, ktorego kiedys mialam;)
Marcelek slodki jak zawsze...
blachara nie jestem, ale też tęskniłam za autkiem naszym starym - zółty ford courier nazywany Pszczołą (półtowarowy- do męza firmy), bo to w nim mieliśmy pierwszą randkę i w ogóle tyle przezyl z nami. Nawet spaliśmy wnim jedną noc nad morzem, kiedy grosza nie było na wykupienie noclegu.
Fotki jak zwykle super:) no i bohater fotek, jak zawsze pomysłowy słodziak!
Aż miło się czyta :)
|
i zadaj pierwsze pytanie!