Ignaśka ma 7 miesięcy, i też nie dajemy jej płakać :)
Hm... Po przeczytaniu tego, doszłam do wniosku, że Iga nie dostnie tyle samodzielnej przestrzeni :)
Jak wiecie moje dziecię to Marceli, Marceli to mały mężczyzna z rodu I. , który urodził się przez cc o samej północy z dnia 12-tego na 13-tego lutego 2012, po porodzie naturalnym. Ważył 3700, mierzył 56. Nie umieliśmy się prawidłowo nakarmić w pierwszych dobach, ale w końcu się udało być może dzięki ogromnemu nawałowi pokarmu w drugiej dobie( ale przede wszystkim dzięki upartości i pomocy położnych i nakładek silikonowych jak również dzięki zwyczajnemu smocznkowi formy LOVI). W domu, zaraz po przyjeździe ze szpitala dziecię przestało spać non stop, a zaraz na drugi dzień dostało kolki. I jak wcześniej spał przy huku tak od czasu kolek, podczas których zależało nam na tym by się uspokoił i wyciszył naczyliśmy go spania właśnie w tejże ciszy. Na kolkę znalazłam sposób w postaci kropel Delicol, na wszelkie inne dolegliwości dziewczyny solennie mi tutaj odpowiadały i pomagały. Do opieki do pomocy do wszelkich czynności przy Marceli jestem raczej sama + mój mąż, i od niedawna na noc zostaje z Marcelim Dziadek. Jedną z metod radzenia sobie z Marcelim była metoda zainteresowania go czymś nowym kied płakał, nigdy nie zostawiałam go samego sobie, często nosiłam, choć wydawało mi się, że też naprawdę mnóstwo czasu jak na takie dziecię spędzał w bujaczku obserwując co robię. Ponieważ jestem pomyloną przeciwniczką oglądania przez dzieci tv, w końcu się złamałam i znalazłam dla Niego SSL na YT, tak więc od czasu do czasu jak już naprawdę koniecznie musiałam coś zrobić a On nie pozwalał włączałam przemiłe anglojęzyczne piosenki. Potem znalazłam jeszcze jeden kanał z polskimi piosenkami i tak sobie całe szczęście czasem dzięki nim mogłam umyć okna czy inne z bardziej angażujących zajęć. Z Marcelim jestem 24h na dobę, a kiedy tylko zapłacze to tak samo ja jak i całe grono mojej familii reagujemy natychmiastowo albo w miarę szybko, były czasy kiedy wydłużałam czas reakcji na płacz, ale nie bardzo przynosiło mi to satysfakcję. W 6 miesiącu Marceli siedział i miał dwa ząbki, od 6tego miesiąca nie śpi w nocy ( bo ciągle ząbkuje). W takich warunkach nocnego ciągłego płączu do cycusia, któy tylko dawał mu ukojenie postanowiłam odtawić od piersi mojego syna. Po walce i kombinacji z tuzinem rodzajów butelek i mlek udało się. Na początku miał pić w nocy nadal pierś, ale nie dałam rady, całkiwicie w ciągu tygodnia przeszedł na mm, po którym fajnie rósł i się rowijał, ale nadal ząbkowanie na maksa z dwiema - jedną nocą w miesiącu przespaną kiedy ząbek się przebił. NIe chorował praktycznie cały pierwszy rok, zachorował w grudniu, ale na szczęście wszystko do opanowania ( choć ile się tu żaliłam to co po niektóre widzą). Generalnie do pediatry chodzimy z Marcelkiem na szczepienia i od wypadku ( czyli rzadko bardzo). Każdy etap jego rozwoju to dla mnie była nowość, a to główka do góry, a się przewracał na boczki, a to zaczął siedzieć sam, a to zaczął sam siadać, pełzać, chodzić przy meblach, raczkować i ostatecznie w okolicy 13tego miesiąca zaczął chodzić. Przez te wszystkie miesiące ciągle spędzamy razem czas, czytamy, chowamy się, teraz dużo pomaga przy rytualnych czynnościach domowo- kuchennych. Każdy z członków rodziny ma do niego inne podejście, ale wszyscy mają tak samo - nie lubią słuchać kiedy płacze.
Swój problem zobaczyłam dopiero na wyjeździe do przyjaciółki do Rabki Zdrój, na obczyźnie był taki... niegrzeczny. Ciągle tylko mama, wszędzie musiał zajrzeć w każdy kąt, a jak nie pozwalało mu się na coś to ryk, u mnie wiem, że może pootwierać szafki, pozaglądać, dwie ma nawet takie do któych może zajrzeć ale nie może nic ruszać. A u kogoś w gościach już się sam niesmak czuje jak otwiera szafki, bo nie wiadomo czy ktoś sobie tego życzy, a powiesz nie to się dziecko krzyczy, to się dziecko żali w głos, tak że chyba o 100 km dalej w domu u nas było słychać. I nic tylko mama... i nic tylko Ja. Za rączkę nie chce chodzić, chyba że widzi przeszkode, jest to moja największa bolączka na chwilę obecną, bo jak iśc z nim na sacer w świat jak drze się kiedy mama trzyma za rączkę, kilka razy szedł ale jak coś zobaczył i się uparł to (ło ja cież). . rozumiem, że to pewnie wina ogrodu wielkiego i przestrzeni gdzie może sam chodzić i nie pytać nas o zdanie bo jest zagrodzone. Nie wiem jak wytłumaczyć mu, że w innych miejscach nie jest już tak bezpiecznie..? Ma teraz 15 miesięcy skończone idzie 16ty. Coraz bliżej półtoraroczku. A śłuchać nie bardzo chce, bo to wodnik, bo to mały człowiek, którego mama wychowywała do wolności, by sam eksplorował i się uczył, za którym to biegała mama by nie płakał za dużo.
Chciałabym poznać Wasze dzieci w wieku mniej więcej mojego Marcelego, czy też są takie, że robią co chcą a nie to co Wy chcecie? Czy też teraz reagują krzykiem jak coś nie po ich myśli? I czy ciągną Was za nogawkę?
Czy na tym etapie mogę stwierdzić, że "mamy problem"? Czy to jeszcze za wczas a ja przybieram sobie do głowy za dużo? Ciężko mi się to pisze, ale sama przed sobą musze się przyznawać powoli, że pełno błędów wychowawczych..
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 5 z 5.
Wszystko w normie;)Mysle ze dopiero w ok 2 latek dziecko tak naprawde zaczyna rozumiec o co chodzi, co to znaczy "nie wolno" itd.
Dziękuję dzewczyny za Wasze słowa, każde cenne, a i może ten wpis komuś coś dopomoże.
Ja się panicznie boję od urodzin Marcelego porażki wychowawczej i wszędzie się jej doszukuję. Dobrze by było gdyby to był taki wiek...
Migrenko kochana Marceli rozwija się jak najbardziej normalnie i Ty go wychowujesz wyśmienicie. Pocieszę Cię - to taki wiek :) Mój Marcel jest bardzo podobny. Też się wydziera w niebogłosy gdy nie pozwolę mu czegoś zrobić, zwłaszcza właśnie szafek otwierać :) Też praktycznie całymi dniami tylko JA z nim siedzę i to ja go wychowuję, chociaż w koło pełno wszystkich - to zawsze jak coś jest nie tak to do mamy woła. Tak samo jak u Ciebie, Marcel ma wielki "wybieg" i łazi sobie sam z samochodem lub na raczka po podwórku, gdzie za bardzo nawet nie muszę go pilnować. Na szczęście jeszcze nie chodzi więc nie mam problemu ze spacerami :), ale na pewno się to zmieni. Takiemu dziecku jeszcze się nie przetłumaczy, że coś niesie za sobą niebezpieczeństwo. Taka mała propozycja: może zaopatrz się w szelki (smycz) dla dzieci. Będziesz miała go pod kontrolą :)
I nie panikuj żadnych błędów wychowawczych nie popełniasz :)
Migrena, czytuję Twojego bloga, no może ostatnio nie jestem na bieżąco, ale to ogólnie dotyczy całego forum... Na tyle, na ile Marcelka "znam" stąd, uważam, że rozwija się prawidłowo i nie masz większych powodów do niepokoju, troszkę chyba za bardzo sobie "wkręcasz" ;)
Moja Zuza skończyła 16 m-cy, nie wiem czy kojarzysz, urodziła się 12 stycznia, więc jest o m-c starsza od Marcelego. Ogólnie powiem Ci tak - moje dziecko jest naprawdę bezproblemowe: śpi od urodzenia we własnym łóżeczku, nigdy nie trzeba było Jej usypiać, nosić, nie miała kolek, biegunek itp., ząbkuje bezobjawowo od początku, nie ma problemów z jedzeniem, kąpaniem, ubieraniem, jest zdrowa jak rybka - nie to, że się chwalę, po prostu mam takie dziecko i to zapewne Jej zasługa a nie tego jak my Ją wychowujemy. Moja babcia a prababcia Zuzi była u nas w grudniu na 10 dni i stwierdziła, że to "złote dziecko" a wychowała dzieci i kilkoro wnucząt i ma jescze drugą prawnuczkę, więc pewnie wie, co mówi.
A ja osobiście uważam, że Zuzka jest łobuziarą :) Też odkąd sama chodzi nie ma mowy o chodzeniu za rączkę, w wózku siedzieć nie chce, lubi chodzić swoimi ścieżkami, uciekać nam i chyba poszłaby z obcymi, bo jest bardzo ufnym dzieckiem. Jak jesteśmy na spacerze to zaczepia praktycznie wszystkich - i ludzi i psy, koty, wyciąga rączki, mówi "ceść", ciągle nadaje, głośno się śmieje. Aczkolwiek nie jest płaczliwym czy krzykliwym dzieckiem. Lubi postawić na swoim i czasem jak się na coś uprze to potrafi zrobić scenkę, jest mega żywym dzieckiem, które na tyłku nie usiedzi, nawet jak rysuje to w biegu :)) Ciągle słyszę "nie, nie, nie" (kiedyś "nenene) jak czegoś nie chce. Generalnie cieszę się, że jest taka żywa, wesoła, wszystko Ją interesuje, wiem, że teraz zaczyna po swojemu odkrywać świat i kiedy Jej się na to pozwala, jest przeszczęśliwa.
Ja mam ten komfort, że w razie czego Zuza bez problemu zostaje z dziadkami, aczkolwiek rzadko z tego korzystamy, bo mieszkamy w innych miastach i na co dzień też ja jestem z Nią sama dopóki mąż nie wróci z pracy.
To taki wiek, kochana, trzeba to przetrwać ;) a "bunt dwulatka" jeszcze przed nami :P
Nic się nie martw, wszystko jest prawidłowo, głowa do góry, błędów na pewno nie unikniemy, ale nie ma co się martwić na zapas - to mówię ja a wielką optymistką wcale nie jestem ;)
Buziaki dla Marcelka, to świetny chłopak! Zuzia też przesyła całuski :))