Niestety ludzie dojrzewają, zakładają rodziny, wyjeżdżają w świat, a my zostajemy sami ze swoimi zmartwieniami. Mam podobnie Paulinko, ale musimy jakoś sobie radzić. W końcu to ta "dorosłość".

Siedzę w cieniu swoich martwych marzeń i myślę sobie... czego mi brak. Mam nagłą potrzebę wyjścia z domu, bez Marcelego, bez Farbena pójścia ze zwierzeniami do jakiejś damskiej postaci i opowidzenia, że czuję się samotnie.. że nie mam komu powiedzieć, że czuję się samotnie pośród ludzi. Przyjaźnie me odległe, spowiednice w sinej dali, w głębi kraju zamieszkałe, dzielą mnie kilometry od tego by wyjść i wiedzieć, że to wyjście ma sens. Małomiasteczkowe życie bez przyjaciół na skraju, aż wstyd się przyznać sama przed sobą, że jedynie gdzie z tym mogę teraz iść, to przed laptop, i napisać kilka łzawych treści o smutnej tęsknocie, za dziewczęcym spacerem, pogaduchami co niby bez celu się toczą, za beztroską siedzenia i sączenia kawy bez martwienia się o to, że zaraz mi ją wleje urwis mój własny. Made in our bed - Marceli. Mam świetnego syna rozrabiakę, bardzo go kocham, mam w brzuchu kolejne małe zawiniątko, które dojrzewa domomentu jego rozsupłania, i mam męża co kocha i gładzi ten brzuch. Ale stoję na pustkowiu kobiet, nie mam do kogo wyciągnąć dłoni, co by powiedziała, że znów je zaniedbuję plewiąc w ogórdku bez rękawic. Smutne są koleje rzeczy i takich, gdzie przyjaźnie uciekły w świat za swoimi sprawami, a ja nie mam siły poznawać, dzielić się sobą po raz kolejny. Chciałabym żeby stanęła na wyciągnięcie mojej ręki gotowa
(tu musiałam zakończyć bo urwis się obudził z płaczem)
Niestety ludzie dojrzewają, zakładają rodziny, wyjeżdżają w świat, a my zostajemy sami ze swoimi zmartwieniami. Mam podobnie Paulinko, ale musimy jakoś sobie radzić. W końcu to ta "dorosłość".
jak ty ladnie piszesz !!! telencik masz;) ja tak ladnie pisac nie porafie.
tez czasami czuje sie samotna . niestety .
Też wiem co czujesz, do Wrocławia przyszłam i tez nie mam tutaj bliskiej kobiecej duszyczki...znajome ale przyjaciółki zostały daleko hen...
Miał to być długi wpis, mam w sobie jeszcze tego pełno, ale stwierdzam, że pozostawię go takim jaki jest nawet z błędami niech będzie...
Dziewczyny, dziękuję za każdusieńkie słowo od Was, moja samotność najwidoczniej nie jest niczym nienaturalnym w wieku XXI, szkoda że tak bardzo nie chce mi się narażać samej siebie na nowe znajomości, chyba właśnie najbardziej boję się takich "miejscowych", w takim miasteczku jak to w którym mieszakam wieści roznoszą się z szybkością internetu od neti, i wciąż wolę być tutaj anonimowa na tyle na ile się da.. a jak już poznam taką jedną to i drugą i jej następne koleżanki - nie wiem czy naprawdę tego chciałabym i o tym marzę - chyba bardziej myślę o tym by wszystkie moje bratnie dusze ( do których policzenia spokojnie starcza mi palców u jednej dłoni) zamieszkały w Krakowie najdalej ;)
No ale wiem, że tak się nie da... więc przychodzi mi Wam marudzić.. kurde styczeń niebawem, właśnie zaczynam mieć czasu wiecej na rozmowy z ludźmi bo Marceli coraz bardziej samodzielny i zabawy samodzielne prowadzi więc mogę porozmawiać.. wychodzę jakby z pieluch a w styczniu wszystko od nowa - jeszcze się cieszę, ale pewnie pod koniec stycznia początkiem lutego będziecie musiały mnie reanimować metodą usta-usta.
|