To taka szalona liczba zaczęła się... a ja nie wiem co robić skoro robić nic mi się nie da i w zasadzie coraz mniej chce. Jeszcze tylko piątek, sobota, niedziela, poniedziałek, nieprzespana noc i rańcem wtorek.. to już nie są miesiące, tygodnie, tylko dni do wskazania na palcach jednej dłoni. Potrzebuję snu i spokoju. Antoś jest teraz tak ruchliwy, że trudno mi w to uwierzyć - z miejscem przecież ma tam coraz gorzej. Swoją drogą ciekawa jestem ile teraz waży. Przekonam się we wtorek.
Farben też chyba już wysiada, takie psychiczne czekanie na nieuniknione, z wyznaczoną dokładnie datą. Niczym czasy kiedy czekaliśmy na jego egzaminy w Katowicach na duże pojazdy róznego rodzaju.
Zastanawiam się czy uda mi się ogarnąć temat domu przed wyjazdem, w sumie zaczęłam się zastanawiać jak chcę by chrzestna Marcelego mi pomagała ( zastępowała mnie w mioch czterech kątach) - na ilę chcę by gotowała? Pewnie na tyle, że Marceli uwielbia zupy, zwłaszcza te z kluchami i ciągle muszę jakieś wymyślać.
Spać mi się chce.
Dziś znów dostałam piękny prezent. Z Gdyni. Życia mi zabraknie żeby się odwdzięczyć...
A Marceli wstał o 5:30 i tak sobie darł się o nic na nic i po nic cały dzień. Tyle co odpoczęłam jak poszli na spacer z Farbenem.. a koło 16tej byłam na tyle zmęczona, że naprawdę puściłam mu Świnkę chudzinkę na JimJam i leżeliśmy i razem oglądaliśmy. Było przez chwilę cicho.
Nie wiem ile można ząbkować... starości chyba nie doczekam..
kurcze, jak to zleciało, ja też pamiętam jak miałas 16 przy awatarze, a tu nagle 40..jak ten czas szybko leci. Powodzenia, trzymamy kciuki ze Staśkiem za Was, za cierpliwośc, miłość i dobre rozwiązanie 5 dni to cała galaktyka do przemierzenbia, choc czas płynie z predkością światła