Myślałam że mam o czym pisać, ale obserwując tydzień, który za mną mogę sobie jedynie napisać, że nie mam o czym pisać.
Siedzę i czekam, siedzę i myślę czy mąż zdąży zjechać i zdąży by być na chrzcie świętym swojego syna. Kolejna podwyżka, więcej km, więcej w trasie. Zajmuję się więc tym co wokoło domu, i tak ruszyć się dalej nie da.
Odkąd wiem, że w ciąży nie jestem to dopadła mnie stagnacja, linia prosta. Ani nie ma z kim pogadać, ani nawet szczególnie się nie chce.