To już tydzien jak wróciłam do pracy, jestem załamana, nie sądziłam, że będzie tak ciężko. Zdawałam sobie sprawę, że praca na cały etat i dwójka małych dzieci to nie wczasy ale nie zdawałam sobie sprawy, że będę padała na przysłowiowy ryj!!! Jestem tak okrutnie zmęczona, że wszystkiego mi się odechciewa i na nic już nie mam siły. A przecież w domu trzeba posprzątać, poprać, poprasować i wiele innych tam rzeczy. W zasadzie jak przyjdę do domu to chwila i już wieczór i znów trzeba spać co zaraz trzeba wstawać bo juz rano i trzeba do pracy iść. I tak w kółko cały tydzień. Po pracy pędem po dziecko do przedszkola, pędem do domu bo nianie trzeba zmienić i nawet nie mam czasu, żeby zjeść coś porządnie. A jeszcze niedawno pisałm, że schudnąć nie mogę. Jak tak dalej będzie to w jakąś anoreksję popadnę. Jak mała śpi to starszy nie, jak starszy śpi to mała marudzi i tak w kółko. Jak małą wieczorem kąpię to starszy też koniecznie coś wtedy chce i zaczyna się jazda, a ja się przecież nie rozdwoję. Jestem taka zmęczona. Nie mam czasu na nic, a chciałabym pójśc na solarium, żeby się znów poczuć ładą tak sama dla siebie, wogóle jakoś tak zadbać o siebie, pójść na basen czy do kosmetyczki, zakupy itp. czy poświęcić więcej czasu synkowi bo on mnie teraz bardzo potrzebuje. A tu klops. Może ja sobie sama źle czas organizuje, nie potrafię tego wszystkiego jakoś sensownie ogarnąć, za bardzo się staram być idealną pod każdym względem. Nie wiem? Pierwsze małżeństwo mi się rozpadło i może teraz tak się staram? Czasem tak myślę. Ciężko mi. Dzień jest dla mnie za krótki i tydzień też. Czy wy też tak drogie mamusie macie? Jak godzicie pracę z wychowywaniemm dzieci, obowiązkami domowymi? Bo ja już naprawdę sobie nie radzę. Aż boję się co będzie za kilka tygodni skoro minął tydzień a ja już nie mam siły. Co radzicie?